Nat-Geo zatrzymało wicemistrzów

2020-10-13
Nat-Geo zatrzymało wicemistrzów

Lena Luboń straciła punkty, iTreningi.pl zgarnęły komplet punktów, Ludowy zaskoczył beniaminka, Czerwone Diabły nadal punktują, Pecunia ograła debiutantów, młodość Forumka górą nad doświadczeniem Dekpolu.

 

1 Liga
Ciekawy pojedynek oglądaliśmy w 1 lidze. Od początku Lena Luboń narzuciła swój styl gry. Grała ofensywnie i przez większość czasu przebywała na połowie rywali. Nie przekładało się to jednak na zdobycze bramkowe. Nat-Geo grało głównie z kontry. Próbowało skrzydłami zaskoczyć rywali. Kilkukrotnie wykorzystywali też długie podania i grali na wysuniętego Bartosza Wrzesińskiego. W 7. minucie Lena Luboń wyszła na prowadzenie. Pięknym, precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego w samo „okienko” popisał się najlepszy strzelec gospodarzy – Mateusz Piechowski. Potem Lena nadal szturmowała bramkę rywali, ale kapitalnie bronił Krzysztof Załęski. Do przerwy wynik bez zmian.
Początek drugiej połowy to nieoczekiwane wyrównanie gości. Radosław Bogusz wykorzystał błąd w ustawieniu rywali i było 1:1. Lena Luboń nie zamierzała dzielić się punktami z zespołem Pawła Tuliszki. Tworzyła kolejne okazje, grała szybko, ale nie mogła pokonać rozgrywającego świetne zawody Krzysztofa Załęskiego. Swoje okazje mieli również goście. Bliski zdobycia bramki na 2:1 był Bartosz Wrzesiński, ale nieczysto trafił w piłkę. Nat-Geo kontrowało, lecz defensywa gospodarzy była jak mur – nie do przejścia. Ostatecznie, mimo przewagi w grze ofensywniej, Lena Luboń musiała przyjąć na klatę remis z niżej notowanym rywalem. Brawa dla Nat-Geo, które pokazało, że potrafi zagrać mądrze, nawet z rywalem z najwyższej półki.

Lena Luboń


Strzelcy:

-

Kary:

---

1

:

1

Nat-Geo


Strzelcy:

-

Kary:

---

3 Liga
Początek spotkania należał do Ludowego. Szybko prowadzenie tej ekipie dał Jędrzej Kaźmierczak, który popisał się ładnym strzałem. Chwilę później było 2:0. Z dystansu strzelał Mateusz Błażejczak, piłka przełamała ręce bramkarza i wpadła do siatki. Tutaj ewidentnie nie popisał się goalkeeper gości. FlexLink ruszył do ataku, lecz ich ataki były chaotyczne i brakowało dokładnych podań. Ludowy kontrolował przebieg gry. Mądrze ustawiał obronę i szybko doskakiwał do rywali.
Od razu po przerwie Rafał Łęcki dał próbkę swoich możliwości i podwyższy na 3:0. To podrażniło beniaminka, który jeszcze bardziej zaangażował się w grę ofensywną. Efektem tego była bramka Pawła Feknsera na 3:1. Wydawało się, że Ludowy szybko podwyższy, gdyż miał ku temu dwie doskonałe okazje, ale zawodnicy gości fatalnie pudłowali. Goście podkręcili tempo, lecz defensywa Ludowego była nie do przejścia. Gospodarze dowieźli wynik do końca i awansowali na 3. miejsce w tabeli 3 ligi. Jeśli nadal będą grali tak konsekwentnie – być może włączą się do walki o awans.

Ludowy KS addicted2fun


Strzelcy:

  • Jędrzej Kaźmierczak 2'
  • Rafał Łęcki 21'

Kary:

---

3

:

1

FlexLink


Strzelcy:

  • 26' Paweł Fekner

Kary:

---


To nie był wielki mecz w wykonaniu Czerwonych Diabłów. Zespół gości zagrał poniżej swojego poziomu, ale wykorzystał to, że Las grał w mocno okrojonym, eksperymentalnym składzie. Początek meczu mocno wyrównany, a trzeba przyznać, że gdyby Las miał trochę więcej zimnej krwi pod bramką rywali – prowadziłby w tym starciu. Czerwone Diabły grały to co zwykle, wyczekały rywali i po szybkiej kontrze wyszły na prowadzenie. Gola zdobył Karol Kolczyński. W 14. minucie fatalny błąd jednego z obrońców wykorzystał Wojciech Jasiak i gospodarze prowadzili 2:0. Las odgryzł się szybkimi atakami. Niezwykle aktywny był Marcin Minge, który indywidualnymi akcjami sprawiał mnóstwo problemów ekipie gospodarzy. Jeszcze przed przerwą ekipa z Puszczykowa mogła zdobyć bramkę kontaktową, ale skuteczność zawodników tego zespołu była na słabym poziomie.
Po zmianie połów mecz był wyrównany. Obie ekipy grały ofensywnie, akcja za akcję, strzał za strzałem. W 25. minucie Adam Jankowski podwyższył prowadzenie Diabłów, wykorzystując beznadziejne podanie obrońcy Lasu. Parę minut później szybką kontrę na gola zamienił Max Bytyń. Zespół Mirona Skołudy odpowiedział błyskawicznie. Kapitalna kontra, ładnie rozegrana piłka ze środka pola i z bliska dla gości trafił Marcin Minge. W końcówce oba zespoły miały kilka okazji by wpisać się na listę strzelców, ale brakowało dokładnego wykończenia. Czerwone Diabły wygrały, choć zdecydowanie był to ich najsłabszy mecz w sezonie. Chwała im za to, ze mimo to potrafili zgarnąć komplet punktów.

Czerwone Diabły


Strzelcy:

  • Karol Kolczyński 9'
  • Adam Jankowski 25'
  • Max Bytyń 29'

Kary:

  • Br. Maciej Jahns7'

4

:

1

Las Puszczykowo


Strzelcy:

  • 30' Marcin Minge

Kary:

---

4 Liga
Po trzech meczach, w których Pecunia nie mogła zdobyć kompletu „oczek”, przyszło przełamanie. I nie był to łatwy mecz dla graczy gospodarzy. Młodzież z Chrobrego, wspierana kilkoma doświadczonymi zawodnikami, stawiała silny opór rywalom. Goście grali bardzo solidnie w defensywie, lecz bez pomysłu i ze sporą ilością strat w ofensywie. Z kolei gracze Pecunia Calcio wyprowadzali bardzo chaotyczne ataki, grali nerwowo i nie potrafili skupić się na dokładnym podaniu piłki. Zespół gości przez długi czas nie był w stanie stworzyć ani jednej 100% okazji. Chrobry nadal skutecznie bronił i ładnie wyprowadzał piłkę. Niestety wszystko kończyło się na połowie przeciwników, gdzie gracze Chrobrego gubili futbolówkę.
Dopiero po przerwie nadeszło przełamanie. W 25. minucie nieuwagę gości wykorzystał Michał Rojewski i było 1:0. Pecunia chciała pójść za ciosem, lecz Chrobry neutralizował każdy jej atak. Goście zaatakowali bardziej przekonująco, lecz ponownie brakowało pomysłu na skuteczne zakończenie akcji. Finalnie to bardziej doświadczony zespół Pecunia Calcio zgarnął 3 punkty, delikatnie uciekając grupie pościgowej. Chrobry z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Gra w defensywie tej ekipy jest na niezłym poziomie, ale nadal muszą pracować nad poprawą poczynań ofensywnych.

Pecunia Calcio


Strzelcy:

  • Michał Rojewski 25'

Kary:

---

1

:

0

Chrobry Poznań


Strzelcy:

-

Kary:

---

                                                                                                                                                            Pozdrawiam
                                                                                                                                                         Mateusz Koszycki