
Poniedziałkową kolejką minęliśmy czwartą setkę spotkań w sezonie jesiennym ligi siódemek futbolsport.pl. Zmagania wchodzą w decydującą fazę i każdy kolejny dzień przynosi nam sporą dawkę emocji. Nie inaczej było wczoraj. Najpierw swój ostatni mecz w I Lidze w sezonie jesiennym rozegrał zespół PLUSdo Metalmex, którego rywalem była broniąca się przed spadkiem ekipa Szturmowców. Potyczka miała wyrównany przebieg i rozstrzygnęła się w samej końcówce. Wygrali goście, którzy zrobili duży krok w kierunku podium. W II Lidze Leśne Dziadki podejmowały Anatolię FC. Turecka ekipa dzielnie walczy o pozostanie na drugoligowym poziomie i choć wczoraj do przerwy prowadziła to ostatecznie zeszła z boiska pokonana. Wyrównany bój stoczyły drużyny Volya i Magicy Zenona. W końcowym rozrachunku gospodarze okazali się lepsi o jedno trafienie. Znowu wygrał na poziomie IV Ligi lider zespół Reoptis. Tym razem goście okazali się lepsi od Team Spiryt. Ważne trzy punkty w kontekście walki o awans do IV Ligi zdobyła drużyna Suchary Suchy Las Oldboys, która pokonała bezpośredniego rywala w wyścigu o podium, ekipę Eagles FC. Dla gości była to druga porażka z rzędu, która mocno komplikuje tej drużynie sytuację w tabeli. W VI Lidze Mikroball okazał się lepszy od Olympique Poznań, choć swoją wyższość potwierdził dopiero w drugich 25 minutach.
I Liga
O sporym pechu może mówić drużyna Szturmowców, która w meczu przeciwko ekipie PLUSdo Metalmex praktycznie przez całe spotkanie dorównywała kroku. Mało tego w niektórych momentach gospodarze byli lepsi, ale cóż z tego skoro nie zdobyli nawet punktu. Trzeba obiektywnie stwierdzić, że broniący się przed spadkiem Szturmowcy zagrali bardzo dobre spotkanie, natomiast PLUSdo Metalmex dla których było to ostatnia potyczka w sezonie jesiennym, nie zachwyciło ale wygrało. Od pierwszych minut inicjatywa była po stronie podopiecznych Darka Mieczkowskiego. Szturmowcy grali agresywnie w obronie, rzadko dopuszczając swojego rywala do sytuacji strzeleckich, a sami szukali swoich szans w ofensywie. Kilka razy zagrozili bramce przeciwnika, lecz Paweł Sobala zna swój fach i nie dał się zaskoczyć. Z kolei goście do przerwy rzadko przebywali pod polem karnym gospodarzy, a ich próby był czytelne. Niemniej zdołali oni objąć prowadzenie. Eliasz Szymański zagrał mocną piłkę z autu, a pechową interwencjom popisał się Marcin Ostrowiecki, który wpakował piłkę do własnej bramki. I tak choć Szturmowcy byli lepsi w pierwszej połowie to przegrywali.
Po zmianie stron zobaczyliśmy jeszcze bardziej zdeterminowaną drużynę gospodarzy, która choć przegrywała to na starcie drugiej części była blisko wyrównania. Niestety nie wykorzystała dwóch świetnych okazji. Kolejne minuty to otwarta gra po obu stronach i walka na całej szerokości i długości boiska. Goście mocno poprawili swoją grę na czym zyskało tylko widowisko. Mimo kilku okazji po obu stronach rezultat długo nie ulegał zmianie. Epicentrum emocji przyszło w końcowych 5 minutach. Najpierw Szturmowcy wyrównali. Marcin Ostrowicki zrehabilitował się za bramkę samobójczą i doprowadził do remisu. Radość gospodarzy trwała zaledwie 60 sekund, bowiem goście szybko odpowiedzieli trafieniem Eliasza Szymańskiego. Nie mający nic do stracenia zespół Szturmowców ruszył do frontalnych ataków na co tylko czekali goście. Po kontrach zadali dwa decydujące ciosy po których gospodarze już się nie podnieśli. Na 1:3 podwyższył Franciszek Maciejewski, a swoją 21 bramkę w sezonie zdobył Maciej Puk w 50 minucie. Tą niesamowitą końcówkę kończy już w doliczonym czasie bramka z rzutu wolnego, Marcina Lewandowskiego. PLUSdo wygrywa i jest bardzo blisko miejsca na podium, natomiast Szturmowców czekają jeszcze dwie debaty, po których będą wiedzieć czy pozostaną na najwyższym poziomie ligi siódemek futbolsport.pl.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Szturmowcy
2
:
4
PLUSdo Metalmex
II Liga
Na drugoligowym poziomie trwa zacięta rywalizacji o czołowe trzy lokaty, natomiast na przeciwległym biegunie również nadal nie wiemy która drużyna spadnie. Wśród nich jest turecki zespół Anatolia FC, który rywalem w poniedziałkowy wieczór była drużyna Leśnych Dziadków. Pierwsza odsłona upłynęła pod dyktando gości, którzy jak już wiem od pewnego czasu niezmiennie grają wyznaczoną taktyką i schematem opracowanym przez I. Taylana Uzunoglu. Trzeba przyznać, że do przerwy im to wychodziło bowiem Anatolia FC była groźna w ataku i niezwykle skuteczna w obronie. W 9 minucie po indywidualnej akcji prowadzenie uzyskał I. Taylan Uzunoglu. Goście mieli kolejne okazje na bramki lecz zawodziła skuteczność. Z kolei Leśne Dziadki w pierwszej połowie niczym nie zachwyciły. Ich gra ofensywna była mało dynamiczna i tylko raz byli bliscy wyrównania, jednak nie wykorzystali sytuacji sam na sam. Do przerwy 0:1.
Zgoła odmienna w wykonaniu Leśnych Dziadków był druga połowa. W tej części gra się bardziej wyrównała, a gospodarze częściej przebywali pod polem karnym przeciwnika. Już pierwsza akcja po wznowieniu dała im wyrównanie za sprawą Piotra Ciesielskiego. 120 sekund później Leśne już prowadziły. Jakub Łubianka oddał precyzyjny strzał z rzutu wolnego. Trzeba jednak przyznać, że przy interwencji nie popisał się bramkarz Anatolii FC, który do tej pory był pewnym punktem drużyny. W kolejnych minutach inicjatywa należała do gości, którzy za wszelką cenę dążyli do wyrównania. Swój cel osiągnęli w 43 minucie kiedy to po klasycznej kontrze, Emre Kara popisał się celnym strzałem. Końcówka potyczki przebiegała w dość spokojnym tempie do 48 minuty, kiedy to Piotr Matuszak przechwycił piłkę na swojej połowie. Ruszył na bramkę przeciwnika, po drodze mijając obrońcę i ku rozpaczy Anatoli FC zdobył gola na wagę trzech punktów. Co prawda Anatolia jeszcze próbował, jednak jej wysiłki nie przyniosły spodziewanego efektu i spotkanie kończy się wygraną Leśnych Dziadków 3:2. Mimo porażki, Anatolia FC nadal ma szanse utrzymanie bowiem do końca pozostało im jeszcze cztery spotkania.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Leśne Dziadki
3
:
2
Anatolia FC
III Liga
Spotkanie Volya – Magicy Zenona w ramach 3 ligi futbolsport.pl zapowiadało się jako starcie dwóch drużyn o odmiennych stylach, ale podobnych ambicjach. Od pierwszych minut na murawie panowała atmosfera piłkarskich szachów - oba zespoły grały uważnie. Jednocześnie Volya potrafiła błyskawicznie przełączać tryb, konstruując szybkie, smukłe jak strzała akcje, które co chwilę wbijały się w połowę rywala. Już w 10. minucie te szybkie konstrukcje przyniosły efekt: Yehor Hrykhutsiuk dopadł do piłki niczym sprinter do ostatniej prostej i precyzyjnym uderzeniem otworzył wynik – 1:0 dla Volyi. Magicy Zenona nie zamierzali jednak stać w cieniu rywala; ich odpowiedź nadeszła w 23. minucie, gdy Adrian Garbiec po świetnie rozegranej akcji doprowadził do wyrównania. Pierwsza połowa zakończyła się więc remisem, a obie ekipy schodziły do przerwy z poczuciem, że wciąż wszystko jest możliwe.
Druga część meczu zaczęła się jak dobry spektakl - od podkręcenia tempa. W 33. minucie Leonid Doroshevich wykorzystał niepewność defensywy Magików i sprytnym strzałem ponownie wyprowadził Volyę na prowadzenie. Magicy odpowiedzieli niemal natychmiast, bo już w 35. minucie Michał Geisler huknął piłkę do siatki, jakby celował w sam środek sceny - 2:2 i emocje sięgały sufitu. Decydujący moment meczu miał jednak dopiero nadejść. W 42. minucie Rostyslav Batishchiev zamknął akcję Volyi, strzelając bramkę, która była niczym mocny akcent w finale opery – pewna, donośna, niepozostawiająca złudzeń. Volya prowadziła 3:2 i nie oddała już tego rezultatu mimo naporu ze strony gości. W końcówce spotkania pojawił się jeszcze jeden moment zapalny - w 48. minucie Ivan Nistsiuk zobaczył żółtą kartkę po ostrym wślizgu przed polem karnym, próbując powstrzymać rozpędzoną akcję Magików Zenona. Choć był to faul taktyczny, sędzia nie miał wątpliwości. Strzał z rzutu wolnego nie znalazł drogi do bramki dzięki dobrze ustawionym zawodnikom w murze. Gdy zabrzmiał końcowy gwizdek, Volya mogła unieść ręce w geście triumfu. Mecz, pełen zwrotów akcji, dynamicznych kontr i piłkarskich metafor zapisanych na murawie, zakończył się ich zwycięstwem 3:2. Magicy Zenona walczyli jak równy z równym, ale to szybkość, determinacja i precyzyjne wykończenia Volyi sprawiły, że to oni zapisali na swoim koncie komplet punktów.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Volya
3
:
2
Magicy Zenona
IV Liga
Mecz pomiędzy Team Spiryt, a liderem Reoptis zapowiadał się jak spotkanie Dawida z Goliatem - z tą różnicą, że tym razem faworyt nie zamierzał pozostawiać żadnych złudzeń. Choć gospodarze bronią się w dolnych rejonach tabeli, wyszli na murawę z odwagą i skupieniem, próbując od pierwszych minut narzucić przeciwnikowi swoją ostrożną, przemyślaną grę. Pierwsza połowa była niczym szachowa partia rozgrywana w zwolnionym tempie. Obie drużyny operowały piłką zachowawczo, uważnie ją cyrkulując i szukając najdrobniejszych szczelin w ustawieniu rywala. Przez długi czas defensywy obu zespołów stały twardo jak kamienne mury, aż do 23. minuty, kiedy to Mateusz Sołtysiak przełamał impas precyzyjnym uderzeniem i otworzył wynik - 0:1 dla lidera.
Po przerwie Reoptis wyglądał, jakby wrócił na boisko z nową dawką energii, a ich akcje zaczęły płynąć niczym wartki strumień. W 36. minucie Patryk Jóźwiak podwyższył wynik, korzystając z zamieszania w polu karnym. Chwilę później, bo w 40. minucie, Wojciech Olesiński dołożył kolejne trafienie, a Team Spiryt zaczynał przypominać drużynę próbującą powstrzymać nawałnicę gołymi rękami. Lider tabeli nie zamierzał jednak odpuszczać — w 42. minucie Filip Goździkowski trafił do siatki po składnej akcji, a pieczęć na efektownym zwycięstwie postawił w 48. minucie Kamil Kosicki, ustalając wynik na 0:5. Reoptis potwierdził tym samym swoją dominację w lidze, grając dojrzale i skutecznie jak drużyna mierząca zdecydowanie wyżej niż czwarty poziom rozgrywek. Team Spiryt, choć ambitny i momentami dobrze zorganizowany, musiał przełknąć gorzką pigułkę, mierząc się z rywalem, który tego wieczoru był niczym dobrze naoliwiona maszyna — niezatrzymywalna i precyzyjna.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Team Spiryt
0
:
5
Reoptis
V Liga
Obydwie drużyny przystępowały do tego spotkania z nadzieją na końcowe zwycięstwo które poprzez zdobycz punktową przedłużało szanse jednej z nich na utrzymanie się w wyścigu drużyn walczących o tytuł mistrzowski. W spotkanie to lepiej weszli gracze gości którzy za sprawą Jakuba Kuzio już w 4 minucie meczu zdołali objąć prowadzenie 0-1. Cztery minuty później ta pewność siebie graczy gości została mocno stłamszona gdyż rzut wolny po drugiej stronie boiska z okolic pola karnego gości egzekwował Maciej Iłowiecki dzięki czemu gracz ten chwilę później mógł celebrować swoje premierowe trafienie. Wynik remisowy towarzyszył obu ekipom aż do końcówki pierwszej części meczu gdyż w 22 minucie tego spotkania rzut wolny sprzed pola karnego gospodarzy tym razem na bramkę dającą wynik 1-2 skutecznie zamienił Jakub Czerniewicz i dzięki temu to goście zeszli na przerwę w lepszych nastrojach.
Na odpowiedź graczy z Suchego Lasu musieliśmy poczekać niespełna 180 sekund gdyż swoją okazję na bramkę wyrównującą zdołał zamienić raz jeszcze Maciej Iłowiecki i dzięki temu gracze gospodarzy dość szybko wyrównali stan tej rywalizacji. Upływające minuty były dość wyrównane gdyż jedni i drudzy wykazywali dużą chęć na objęcie prowadzenia. Jednak to bardziej doświadczeni zawodnicy z Suchego Lasu zdołali okazję te zamienić na bramkowy dorobek przez co w 36 minucie Łukasz Bagrowski wyprowadził po raz pierwszy w tym spotkaniu swoją drużynę na prowadzenie 3-2. Jak się okazało to trafienie mocno pokrzepiło poczynania graczy gospodarzy którzy niczym wytrawny gracz wyczekał odpowiedni moment i zadał swojemu rywalowi decydujący cios w samej końcówce meczu którego autorem był po raz trzeci w tym spotkaniu Maciej Iłowiecki dzięki czemu spotkanie to kończy się zwycięstwem ekipy Sucharów Suchy Las Oldboys 4-2. Finalnie zwycięstwo to utrzymuję w grze o tytuł mistrzowski V ligi ekipę z Suchego Lasu natomiast dla ekipy gości porażka ta minimalizuję ich szanse na walkę o awans o szczebel wyżej.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Suchary Suchy Las Oldboys
4
:
2
EAGLES FC
VI Liga
Bardzo licznie zebrani na to spotkanie gracze Olympique Poznań niestety nie zdołali swojej frekwencji przełożyć na zdobycz punktową co w konsekwencji nie uchroniło ich od kolejnej porażki. Faworytem tego pojedynku byli zawodnicy gospodarzy którzy mimo wyższej lokaty w tabeli od swojego rywala nie mogli liczyć na gwarantowane zwycięstwo gdyż ich przeciwnicy przez długi czas skutecznie stawiali opór. W 16 minucie gry nawet zapachniało małą sensacją gdyż outsider VI ligi zdołał objąć jednobramkowe prowadzenie którego autorem był Paweł Kulesa który przy pomocy bramkarza rywala zdołał bezpośrednio z rogu zaliczyć premierową bramkę dla swojej drużyny. Taki scenariusz podrażnił graczy gospodarzy którzy dopiero w 20 minucie skalibrowali odpowiednio swoje celowniki i dzięki bramce na 1-1 autorstwa Szymona Stefaniaka zdołali uratować remis przed końcem trwania pierwszej części meczu.
Po zmianie stron wreszcie przypomniał sobie jak wykorzystywać swoje okazje podbramkowe Hipolit Roszkowski, który w 34 oraz 39 minucie z zimną krwią zdołał dwukrotnie przechytrzyć bramkarza ekipy gości dzięki czemu jego drużyna mogła się cieszyć z prowadzenie 3-1. Te dwie stracone bramki jak i upływający czas naruszyły dość mocno plan gry jaki funkcjonował dotychczas w zespole gości czego efektem były stracone kolejne dwa trafienia na finiszu tego spotkania co w końcowym efekcie pozwoliło graczom zespołu Mikroball cieszyć się z końcowego ich zwycięstwa 5-1.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Mikroball
5
:
1
Olympique Poznań
Pozdrawiam
Maciej Kaniasty