
Środowa seria spotkań przyniosła nam pierwsze rozstrzygnięcia w sezonie Jesień 2025. W najwyższej klasie rozgrywkowej ligi futbolsport.pl, po zwycięstwie nad Wybrzeżem Klatki Schodowej VML S.A. nowym mistrzem został ukraiński zespół FC To The Top. Ekipie gratuluję sukcesu, tym bardziej, że został osiągnięty na dwie kolejki przed końcem sezonu. Ogólnie bilans wczorajszych potyczek jest zdecydowanie na korzyść gości, którzy odnieśli aż osiem zwycięstw. Dwa spotkania zakończyły się wygraną gospodarzy i również w dwóch konfrontacjach padł remis. Wracając do wczorajszych zmagań, prócz meczu WKS kontra FC To The Top w I Lidze rozegraliśmy jeszcze jedno spotkanie. Niereal podejmował Rossoneri. Potyczka dwóch odwiecznych rywali zakończyła się podziałem punktów, co dla gości nie jest dobrym rezultatem, gdyż remisami zespół nie utrzyma się w I Lidze. Jedną konfrontację zobaczyliśmy w II Lidze, gdzie Wpip-Mardom po wyrównanym boju okazał się lepszy od Media Connect. Coraz bliżej końcowego zwycięstwa w III Lidze jest ekipa Borówiec Team, która tym razem pokonała drużynę Są gorsi. Trzy punkty zdobył również Libertas Poznań w meczu przeciwko drużynie Kroplówka.pl. Dzięki wygranej goście nadal się liczą w grze o podium, które gwarantuje awans do II Ligi. Aż cztery mecze odbyły się IV Lidze. I tak Team Spiryt podzielił się punktami z Kopaczami, Legion rozbił w pył GSK, McKinsey minimalnie okazał się gorszy od FC Ponalewce, a Reoptis ograł Lynx FT, dzięki czemu umocnił sie na fotelu lidera. Dość jednostronny przebieg miały spotkania w VI Lidze, gdzie faworyci nie zawiedli i z kwitkiem odprawili swoich przeciwników. FC Czarni Kulturalni nie dali rady Squadrze, FC Ochraniacze ulegli wysoko Mikroball, a Nothing Toulouse musiał uznać wyższość FCWL The Gooners.
I Liga
Pojedynek ten był dla ekipy gości w przypadku ich zwycięstwa brakującym elementem do złożenia całej układanki pod tytułem mistrzostwo I ligi dlatego już od samego początku tego spotkania to zawodnicy gości ustawili losy tego pojedynku pod własny scenariusz. A ten zakładał jak najszybsze objęcie prowadzenia które miało pozwolić zawodnikom tej drużyny na prowadzenie bezpiecznej gry w środkowej strefie boiska. Dlatego już w 3 minucie tego spotkania bramkę dającą im prowadzenie 0-1 uzyskał Anton Kutsenko co potwierdzało tylko dobre nastawienie graczy tej drużyny w tym spotkaniu. Osiem minut później było już 0-2 gdyż dobrze wykonaną akcję ofensywną z obrony wyprowadził i skutecznie zakończył precyzyjnym we wnętrzniakiem Yauheni Yukhimuk. Taki scenariusz na szczęście nie podłamał ekipy gospodarzy którzy konsekwentnie budowali swoje okazję pod bramkowe. Jedną z nich w 18 minucie mocnym strzałem pod poprzeczkę bramki wykorzystał Mateusz Trybek dzięki czemu zawodnicy WKS tracili już tylko jedno trafienie do swoje rywala i dzięki temu chwilę później na przerwę obie ekipy udały się przy wyniku 1-2.
W drugiej części meczu gracze gospodarzy próbowali różnymi swoimi sposobami utrzeć nosa swojemu rywalowi który tego dnia wyglądał znacznie lepiej niż to było chociażby w ich ostatnim przegranym pojedynku z Poznańskimi Orłami. Dlatego siedem minut po wznowieniu gry Mykhalio Odariuk ponownie ustala wynik tego spotkania na dwubramkową różnicę. Upływający czas i utrzymujący się wynik 1-3 dla ekipy gości przybliżał ich tylko z każdą minutą do upragnionego tytułu mistrzowskiego dlatego żaden z graczy tej drużyny nie odpuszczał swojemu przeciwnikowi który w swoim stylu walczył do samego końca o poprawę wyniku tego spotkania. Jednak w 47 minucie po raz drugi w tym pojedynku na listę strzelców wpisał się Mykhailo Odariuk dzięki czemu wszelkie kwestie zwycięstwa w tym spotkaniu graczy gości zostały już definitywnie rozstrzygnięte. Tak więc ostatecznie zawodnicy drużyny FC To The Top zwyciężają 1-4 i dzięki temu po ostatnim gwizdku sędziego gracze ci mogli rozpocząć swoje mistrzowskie celebrowanie.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Wybrzeże Klatki Schodowej VML S.A.
1
:
4
FC To The Top
Nie składający wciąż swojej broni w walce o utrzymanie w I lidze zawodnicy drużyny Rossoneri szukali tym razem swojego szczęścia w starciu z ekipą Nierealu. Spotkanie to od samego początku było wyrównane a obie ekipy niczym wytrawni gracze umiejętnie kreowali i korzystali ze swoich okazji pod bramkowych. Jedną z nich w 16 minucie gry wykorzystał skutecznie strzałem z głowy Patryk Markiewicz i od tego momentu gracze gości nie po raz już pierwszy w tym sezonie objęli prowadzenie 0-1. Prowadzenie to niestety radowało graczy gości tylko przez sześć minut gdyż w 22 minucie bramkę wyrównującą zaliczył dla swojej drużyny Patryk Kałużny i tym samym wynikiem 1-1 zakończyła się nam pierwsza część tego meczu.
Druga odsłona tego spotkania to w dalszym ciągu wyrównane widowisko gdzie zapach bramki unosił się w powietrzu po obu stronach boiska. Im było bliżej końca tego spotkania to tym obie drużyny podejmowały co raz to większe ryzyko chcąc w końcówce tego spotkania zadać swojemu rywalowi decydujący cios w postaci zwycięskiej bramki. Chyba najbliżsi tego byli w ostatniej minucie meczu gracze Rossoneri którzy w jednej akcji aż trzykrotnie zmusili bramkarza gospodarzy Dariusza Pawlaka do skutecznych parad po których to jednak futbolówka nie zatrzepotała w bramce graczy Nierealu. Tak więc po upływie 50 minut gry wynikiem 1-1 zakończyło się nam to spotkanie.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Niereal
1
:
1
Rossoneri
II Liga
To było dość wyrównane spotkanie, mowa o potyczce Wpip-Mardom kontra Media Connect. Szczególnie pierwsza połowa, choć nie wpadła w niej żadna bramka, była bardzo intensywna. Obie ekipy rozpoczęły bardzo mocno i co rusz dochodziło do spięć podbramkowych. Bliżej prowadzenia byli goście, jednak świetnie w bramce spisywał się Tomasz Brzeziński, który kilka razy musiał pokazać swój kunszt. Gospodarze swoją grę ofensywną opierali głównie na długich podaniach, gdzie dwoił się i troił Bartek Kaźmierczak. W 17 minucie Mardom grał w przewadze i choć miał swoje okazje to nie zdołał zdobyć gola.
Udanie dla Wpip - Mardom rozpoczęło się drugie 25 minut. Szybką kontrę na bramkę zamienił Dominik Mielcarek w 27 minucie. W kolejnych minutach inicjatywa należała do Media Connect, choć trzeba przyznać, że nic z tego nie wynikało. Niemniej ekipa miał szansę na wyrównanie, ale stuprocentowej okazji nie wykorzystał Kacper Jaskólski. Goście napierali, a ich rywal mądrze się bronił i co jakiś czas wyprowadzał kontrataki. W 41 minucie fatalny w skutkach błąd obrońcy wykorzystał ponownie Dominik Mielcarek, podwyższając na 2:0. Media postawiły wszystko na jedną kartę i ruszyli do ataku. Kilka razy zakotłowało się przed polem karnym gospodarzy, jednak bez jakiś klarowanych szans i mecz zakończył się triumfem ekipy Wpip-Mardom, która szczególnie w drugiej połowie wykazała się dużą mądrością i wyrachowaniem.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Wpip - Mardom
2
:
0
Media Connect
III Liga
Obydwie drużyny stworzyły zwłaszcza w pierwszej części meczu bardzo wyrównane i co najistotniejsze bezbramkowe widowisko przez co ta część tego spotkania nie zostanie nam na długo w naszej pamięci.
Dopiero w 34 minucie gry pierwszą bramkę w tym spotkaniu uzyskał dla ekipy gości Yauhen Viarouka który mocnym strzałem z okolic pola karnego przełamał ręce bramkarza gospodarzy i tym samym dał swojej drużynie skromne prowadzenie 0-1. Wynik ten pozwolił ekipie gości zyskać większą pewność siebie co z upływem czasu przełożyło się na kolejne ich trafienia. I tak w 44 minucie po szybkim kontrataku bramkę na 0-2 uzyskał Alex Iskra przez co goście zbudowali swoją dwubramkową przewagę. Podejmujący co raz to większe ryzyko zawodnicy Kroplówki.pl niespełna 60 sekund później zostają ponownie zmuszeni do kapitulacji gdyż ich rywale stawiają przysłowiową kropkę nad i gdyż bramkę na 0-3 dokłada Oleksii Shatalynskyi i tym samym gracze drużyny Libertas Poznań zwyciężają ostatecznie 0-3 dzięki czemu zespół złożony z Ukraińsko-Białoruskich graczy umacnia się na czwartej pozycji w tabeli III ligi.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Kroplówka.pl
0
:
3
Libertas Poznań
Spotkanie rozpoczęło się jak z nut – już w 5. minucie Meti Cala dał gospodarzom prowadzenie, trafiając pewnie i pokazując, że „Są Gorsi” to tylko nazwa, nie rzeczywistość. Jednak radość trwała krótko – Kacper Wareńczak w 7. minucie odpowiedział błyskawicznie, jak zimny prysznic po gorącym początku. Z czasem inicjatywę przejęli goście. Oskar Krupka w 18. minucie uderzył celnie, zamieniając błąd obrony na bramkę, a po przerwie Ryszard Barszcz (27’) dołożył trzeciego gola, trafiając z precyzją chirurga. Borówiec Team grał jak dobrze naoliwiona maszyna, podczas gdy gospodarze stopniowo tracili rytm. W drugiej połowie Wareńczak (35’) skompletował dublet, a Bartosz Kledzik (48’) z linii bramkowej ustalił wynik na 1:5, przypieczętowując pewne zwycięstwo przyjezdnych. Nerwy w końcówce udzieliły się gospodarzom – Meti Cala (45’) zobaczył czerwoną kartkę za niesportowe zachowanie i będzie zmuszony pauzować w następnej kolejce, a Mateusz Stępień (46’) został ukarany napomnieniem za ostry wślizg. Borówiec Team zagrał jak zespół z planem i chłodną głową, podczas gdy „Są Gorsi” – mimo ambitnego startu – nie zdołali obronić się przed skuteczną, konsekwentną grą rywala.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Są gorsi
1
:
5
Borówiec Team
Kary meczowe:
Meti Cala (Są gorsi) - jeden mecz pauzy
IV Liga
Na murawie, gdzie korporacyjna precyzja spotkała się z poznańską fantazją, rozegrano prawdziwy spektakl futbolowy. McKinsey & Company – drużyna analitycznych umysłów i chłodnej kalkulacji – podejmowała żywiołowych gości z FC Ponalewce Poznań, którzy od pierwszego gwizdka pokazali, że w ich grze płynie czysta, nieokiełznana pasja. Mecz rozpoczął się jak partia błyskawicznych szachów. Już w 4. minucie Hubert Jeżewski z FC Ponalewce zadał pierwszy cios – precyzyjnym strzałem otworzył wynik, jakby wbijał chorągiewkę w teren nowo zdobytej ziemi. Gospodarze nie pozostali dłużni – Szymon Ogiba w 6. minucie wyrównał stan meczu, a jego uderzenie było jak chirurgiczne cięcie – chłodne, skuteczne i bez litości. Ledwie minęła minuta, a znów po stronie gości eksplodowała radość – Jakub Barłożek w 7. minucie wykorzystał moment zawahania defensywy McKinsey’a. W jego grze było coś z ulicznego sprytu – trochę chaosu, trochę geniuszu. Kiedy zegar wskazał 10. minutę, na scenę wkroczył Paweł Paszek, który niczym dyrektor projektu wziął sprawy w swoje ręce. Z zimną głową zamienił sytuację sam na sam na bramkę, doprowadzając do remisu 2:2. Ale FC Ponalewce nie zwalniali tempa. Dawid Sołtysiak w 15. minucie huknął z dystansu, jakby chciał przebić mur nie tylko z obrońców, ale i z pewności siebie rywala. Chwilę później, w 19. minucie, znów na tablicy wyników pojawiło się wyrównanie – Abraham Lamptey, szybki jak błysk refleksu doradcy w kryzysowej sytuacji, dopadł piłki i z bliska wyrównał na 3:3. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, Krzysztof Zięba w 21. minucie dopełnił dzieła ofensywnej dominacji gości. Jego nazwisko – jak się miało okazać – brzmiało tego wieczoru jak refren. FC Ponalewce schodzili na przerwę prowadząc 3:4.
Po zmianie stron McKinsey & Company próbowali przejąć inicjatywę. Analizowali, kalkulowali, szukali luk w poznańskiej defensywie. Jednak w 27. minucie znów błysnął Krzysztof Zięba, który zdobył swojego drugiego gola. Strzał był jak pieczęć – mocny, zdecydowany i nieodwołalny. FC Ponalewce odskoczyli na 3:5 Zespół gospodarzy nie zamierzał jednak składać broni. W 47. minucie po koronkowej akcji ponownie błysnął Paweł Paszek, strzelając gola kontaktowego. Jego trafienie było jak iskra nadziei, która rozświetliła niebo nad boiskiem. To był mecz, w którym analityczna precyzja spotkała się z ulicznym instynktem. Bitwa, gdzie liczby zderzyły się z emocjami. I choć na tablicy wyników zwyciężyła poznańska spontaniczność, to na boisku – wygrał futbol.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:McKinsey&Company
4
:
5
FC Ponalewce Poznań
Podziałem punktów zakończyła się konfrontacja pomiędzy Team Spiryt i Kopacze. Remis raczej nikogo nie zadawalał, gdyż oba zespoły walczą o trzymanie. W nieco lepszej sytuacji są Kopacze, którzy plasują się na 9 pozycji. Sam mecz nie zachwycił, szczególnie pierwsza połowa w której akcji bramkowych było jak na lekarstwo. Inicjatywa była po stronie Kopaczy, lecz zespół ten nie umiał tego udokumentować żadna bramką. Z kolei Team Spiryt raczej ograniczał się do obrony, choć parę razy zagościł pod polem karnym rywala. Ostatecznie pierwsza odsłona kończy sę bezbrakowym remisem.
Zdecydowanie lepsze było drugie 25 minut. Potyczka się ożywiła i tu już zespoły stwarzały sobie okazje bramkowe. Jedną z nich wykorzystał w 35 minucie Paweł Zaremba, który nie dał szans bramkarzowi Team Spiryt. Gdy wydawało się, że dalsze bramki gospodarzy będą kwestią czasu, nastąpił zwrot w spotkaniu. Mało do tej pory atakujący zawodnicy Team Spiryt przeszli do ofensywy i w krótkim czasie odwrócili wynik potyczki. Wyrównał w 42 minucie Mikołaj Załucki, a trzy minuty później Filip Chałupniczak wykorzystał błąd przeciwnika i zdobył drugą bramkę. Podrażnieni Kopacze, którzy z przekroju meczu byli nieco lepsi, rzucili się do odrabiania strat. Mieli swoje okazje, ale gol na remis nie chciał wpaść. Dopiero w 50 minucie Paweł Zaremba uratował punkt, choć Team Spiryt miał jeszcze piłkę meczowe. Niestety nie wykorzystał jej i to spotkanie zakończyło się polubownym remisem 2:2.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Team Spiryt
2
:
2
Kopacze
Trwa zwycięska passa drużyny Legion, która jest coraz bliżej awansu do III Ligi. Po ważnym zwycięstwie nad The Naturat, tym razem gospodarze w dobrym stylu odprawili z kwitkiem ekipę GSK. Od samego początku gra toczyła się pod dyktando Legionu. Ukraińska ekipa grał szybko i dynamicznie z czym rywal nie dawał sobie rady. Wynik otworzył w 10 minucie Denys Ponomarenko po składnej akcji. 4 minuty później Denys zdobył swoją drugą bramkę. Rozpędzeni gospodarze nie zwalniali tempa i w 3 minuty pomiędzy 19 a 21 minutą zdobyli kolejne trzy trafienia. Na listę strzelców wpisali się dwukrotnie Denys Pastuchenko i raz Valentyn Ponko. GSK do przerwy nie miało zbyt wiele do powiedzenia. Patryk Łukaszewskim najlepszy strzelec gości było osamotniony w swoich poczynaniach i rzadko zagrażał bramce rywala.
Po zmianie stron zobaczyliśmy nieco odmienioną ekipę GSK, która zaczęła grać odważniej, a co najważniejsze zaczęła stwarzać sobie okazje bramkowe. Najpierw jednak zespół stracił szóstą bramkę autorstwa Mykola Koshelika. Potem swoją chwilę miał Patyk Łukaszewski, który w końcu przełamał niemoc strzelecką swoje ekipy. Był to jednak chwilowy zryw bowiem już do końca meczu to zawodnicy Legionu wpisywali się na listę strzelców. Gole Avramienko, Kocherezhko i Kosheliuk pokazały jak różnica jest w grze obu ekipy. Legion wygrywa wysoko 9:1 i jedną nogą jest już w III Lidze.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Legion
9
:
1
GSK
Lider tabeli IV ligi czyli zawodnicy drużyny Reoptis już po upływie ośmiu minut ustawili praktycznie losy tego spotkania gdyż po dwóch bramkach Patryka Jóźwiaka oraz jednej Wojciecha Olesińskiego zespół ten prowadził 0-3. Tak szybko uzyskane prowadzenie ekipy gości pięć minut później uśpiło delikatnie defensorów tej drużyny gdyż bramkę kontaktową dla gospodarzy zdołał zdobyć Vitali Audzeyeu. 180 sekund później prowadzenie gospodarzy ponownie przybrało trzy bramkową różnicę ponieważ po raz trzeci w tym spotkaniu a 11 w tym sezonie bramkarza rywala pokonał Patryk Jóźwiak i dzięki temu bez większego wysiłku zespół gości mógł się cieszyć z prowadzenia do przerwy 1-4. W drugiej części tego spotkania świadomi swojej bramkowej i boiskowej przewagi zawodnicy Reoptisu ograniczali się już częściej do skutecznego zabezpieczenia swoich tyłów przez co spotkanie to straciło trochę na piłkarskiej jakości. Nie mniej jednak w 38 minucie gry nie przeszkodziło to zawodnikom gospodarzy by ponownie zmusić bramkarza rywala do kapitulacji w czym duża zasługa Mikołaja Siadletskiego który z bliskiej odległości mocnym strzałem zdołał zdobyć drugą bramkę dla swojej drużyny. Wynik 2-4 wzniecił w sercach graczy gospodarzy odrobinę nadziei na udaną końcówkę tego spotkania lecz gdy 45 minucie gry Mateusz Opuchowicz trafił dla ich rywala to nadzieja ta została już zaprzepaszczona doszczętnie. Tak więc lider tabeli IV ligi czyli drużyna Reoptis zwycięża ostatecznie 2-5 i tym samym kontynuuje ona swój zwycięski marsz po tytuł najlepszej drużyny w IV lidze.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:LYNX FT
2
:
5
Reoptis
VI Liga
To był wieczór, o którym FC Czarni Kulturalni będą chcieli szybko zapomnieć. Gospodarze rozpoczęli mecz zbyt ospale, jakby zapomnieli, że gwizdek sędziego oznacza początek walki, a nie próbę generalną. Już w 2. minucie Adam Bayraktar otworzył wynik, a jego trafienie zapoczątkowało pokaz siły SQUADRY. Goście grali jak dobrze naoliwiona orkiestra, podczas gdy Czarni – mimo nazwy – mieli wyjątkowo blady dzień. W 12. minucie Michał Sobieski podwyższył prowadzenie, a trzy minuty później Damian Piątkowski wpakował piłkę do siatki, zamieniając błędy obrony w kolejne upokorzenie. Tuż przed przerwą Bayraktar (25’) dołożył drugiego gola – 0:4 po pierwszej połowie mówiło wszystko.
Po zmianie stron dominacja SQUADRY trwała w najlepsze. Alan Chabros (27’) i Jakub Pluciński (33’) dorzucili swoje trafienia, a w 35. minucie Bayraktar skompletował hat-tricka. Końcowe minuty to już prawdziwy pokaz skuteczności – Kamiński (41’), Piątkowski (42’) i po raz czwarty tego dnia Bayraktar (45’) dobili rywala. SQUADRA zagrała jak zespół z innej ligi – pewnie, technicznie, z zimną krwią. FC Czarni Kulturalni natomiast mieli dzień, w którym ani „czarni”, ani „kulturalni” nie potrafili znaleźć rytmu – przespany początek ustawił mecz, a później była to już tylko futbolowa lekcja pokory.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:FC Czarni Kulturalni
0
:
10
SQUADRA
Mecz rozpoczął się niczym zderzenie z huraganem – Mikroball od pierwszego gwizdka narzuciło tempo, którego FC Ochraniacze nie byli w stanie „ochronić”. Już w 5. minucie Krystian Lis wyczuł krew i otworzył wynik, a po chwili – w 12. minucie – Hipolit Roszkowski podwoił prowadzenie. Odpowiedź gospodarzy przyszła błyskawicznie – w tej samej minucie Adrian Barabasz uderzył jak z młota, dając nadzieję Ochraniaczom na walkę. Niestety, to był ich jedyny błysk. Do końca pierwszej połowy Mikroball grali jak precyzyjny mechanizm: Winter (18’), Skowroński (26’) i Roszyk (27’) kolejno wbijali kolejne gwoździe do bramki gospodarzy.
Po przerwie goście nie zwolnili – Roszyk (30’) rozpoczął drugą połowę tak, jak skończył pierwszą, a później Roszkowski (36’) i Trzepaczka (40’) kontynuowali demolowanie obrony Ochraniaczy. Końcówka to już pokaz tria Hipolit Roszkowski, Krystian Lis i Szymon Stefaniak. Pierwsi dwaj urządzili sobie prawdziwe polowanie dodając do dorobku gości kolejne trzy trafienia. Na deser dwa szybkie ciosy Szymona Stefaniaka (48’, 49’), które ostatecznie przypieczętowały druzgocącą porażkę gospodarzy. Mikroball zagrali jak mikroskopijna maszyna o wielkiej sile – dokładni, bezlitośni i skoncentrowani. FC Ochraniacze, mimo waleczności, nie znaleźli sposobu, by powstrzymać lawinę. Wynik 1:13 mówi wszystko.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:FC Ochraniacze
1
:
13
Mikroball
Po trzech zwycięstwach i remisie drużyny Nothing Toulouse przyszła porażka. Drużnom która przerwała udaną passę gospodarzy okazała się The Gooners. Mecz rozpoczął się po myśli gospodarzy, którzy w 6 minucie objęli prowadzenie za sprawą Igora Adamskiego. W miarę upływu czasu do głosu zaczęła dochodzić drużyna "Gooners". Goście wyrównali w 13 minucie po trafieniu Jakuba Michalaka. Wydawało się, że wicelider VI ligi ma grę poukładaną pod swoją taktykę. Mic mylnego Nothing Toulouse nie zamierzał tanio sprzedać skór i w 17 minucie ponownie objął prowadzenie po golu Pawła Balcerka (była to urodzinowy gol Pawła, któremu życzymy dużo zdrowia). Wracając jednak do meczu odpowiedź gości była niemal natychmiastowa. 60 sekund później wyrównał Jakub Nowakowski. Mało tego tuż przed zmianą stron precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Jacek Paulik i na przerwę schodziliśmy przy stanie 2:3.
Drugie 25 minut to już pełna dominacja gości. W 27 minucie za sprawą Jakuba Michalaka przewaga The Gooners wzrosła do dwóch "oczek". Gospodarze starali się ale zaczęli coraz częściej popełniać proste błędy w defensywie. Z kolei ich rywal może nie stwarzał sobie zbyt wielu klarownych okazji, ale przez cały czas kontrolował wydarzenia na boisku. Raz tylko Nothing Toulouse zaskoczył rywala, a blisko zdobycia trzeciej bramki był Maciej Orzeł. Niestety na jego niekorzyść przegrał pojedynek sama na sam. Potem na boisku rządzili już The Gooners, którzy systematycznie powiększali przewagę bramkową. W 37 minucie mieliśmy już 2:5, a dzieło zniszczenia dokonał w 60 sekund Maciej Kosicki, który w minutę zdobył dwie bramki dzięki którym goście wygrali w stosunku 2:7. Wygrana ta przesunęła zespół The Gooners na drugie miejsce w tabeli, jednak czy drużyna ta utrzyma tą lokatę zależy głownie od ich rwali, którzy mają mniej rozegranych spotkań.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Nothing Toulouse
2
:
7
FCWL The Gooners
Pozdrawiam
Maciej Kaniasty