
Tym razem środowy maraton miał specyficzną aurę, bowiem nad boiskiem przy ul. Warmińskiej zawisła w pewnym momencie dość gęsta mgła. Mimo, że widoczność była trochę ograniczona, to i tak zobaczyliśmy kilka ciekawych konfrontacji. Rozpocznijmy od bilansu środowych potyczek. A tu prym wiedli goście, którzy wygrali aż 8 spotkań. Cztery spotkania stały się łupem gospodarzy, a w żadnym meczu spośród 12 nie padł remis.
Coraz cięższa jest sytuacja w I Lidze ekipy Rossoneri, którzy choć na początku potyczki przeciwko PLUSdo Metalmex prowadzili 2:0, to musieli uznać wyższość gości. Aż cztery spotkania odbyły się w II Lidze, gdzie komplet punktów zainkasowała czołowa trójka. Whiskonzy ograło Anatolię FC, White sox Podolany nie dał rady Taj Mahal, a Witaminowe Ancymony dzięki skuteczności Marcina Grabarza okazali się lepsi od AFC Smile. Po czterech porażkach przełamał się zespół Media Connect, który w dobrym stylu rozbił drużynę Kremiki. Wydarzeniem trzecioligowego poziomu była bezsprzecznie porażka Unionu Kiekrz ze Zmarnowanymi Talentami. Nadal stabilnej formy nie prezentuje drużyna Kroplówka.pl, która tym razem musiała uznać wyższość Unbroken Team. W IV Lidze bez niespodzianki Reoptis uporał się z McKinsey&Company, natomiast GSK nie dało rady How Many Times. Na usprawiedliwienie gości trzeba zaznaczyć fakt, że od 35 minuty GSK grało jednego zawodnika mniej z racji kontuzji i braku ławki rezerwowej. Ciekawa sytuacja jest w V Lidze, gdzie czołówkę tworzą cztery ekipy, pomiędzy którymi rozstrzygnie się kwestia podium. Wczoraj w akcji zobaczyliśmy Suchary Suchy Las Oldboys i Eagles FC. Pierwsi pokonali Digital Bulls, natomiast lider V Ligi długo się męczył z Blind Fish, ale ostatecznie rozstrzygnął potyczkę na swoją stronę. W VI Lidze nie do zatrzymania są KS Jeżyce. Ekipa odniosła 11 zwycięstwo, choć trzeba przyznać, że ich rywal WUW Poznań łatwo skóry nie sprzedał.
I Liga
Gdy po pierwszych pięciu minutach tej konfrontacji ostatni w tabeli I ligi zespół Rossoneri prowadził już 2-0 wydawało się, że ekipa gości nie będzie najlepiej wspominać tego pojedynku. Jednak aspirujący do zajęcia miejsca na podium zawodnicy Plusdo potrzebowali kilku minut, by odpowiednio wejść w kolejną część tego pojedynku. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym dla gospodarzy było trafienie na 2-1 w 15 minucie Macieja Puka. Sześć minut później gracze gości mogli już cieszyć się z prowadzenia 2-3, gdyż po dwóch ekspresowych bramkach Eliasza Szymańskiego i przepięknym trafieniu w samo okienko bramki z rzutu wolnego Macieja Puka goście udali się na przerwę w znacznie lepszych nastrojach niż ich rywale. W drugiej części gracze gości konsekwentnie wyczekiwali na moment, po którym można było ukłuć po raz kolejny graczy gospodarzy, co jak pokazały boiskowe wydarzenia, z upływem czasu przełożyło się to na kolejne ich trafienia. Tak więc ostatecznie gracze gości zwyciężają 3-7 co pozwala im wciąż marzyć o końcowym miejscu na podium. Natomiast będący w trudnej sytuacji kadrowo piłkarskiej gracze Rossoneri coraz częściej i coraz bardziej nerwowo spoglądają ku spadku do drugiej ligi.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Rossoneri
3
:
7
PLUSdo Metalmex
II Liga
Borykający się ze swoimi problemami kadrowymi przedostatni w tabeli II ligi gracze Anatoli FC niestety nie sprostali wyzwaniu, jakim dla nich była konfrontacja z liderem drugoligowego poziomu czyli ekipą Whiskonzy. Od początku tego spotkania kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami sprawowali wyżej notowani w tabeli zawodnicy drużyny gości którzy pod dowództwem Eryka Włodarczyka strzelca dwóch bramek mogli się cieszyć z prowadzenia 0-3 jaki zespół ten ustalił na swoją korzyść w pierwszej części meczu. W drugiej połowie bramkę na 0-4 już w 26 minucie zalicza Szymon Sowala i tym samym ekipa gości pewnie zmierza do swojego dziesiątego zwycięstwa w tym sezonie. Cztery minuty później bramkę honorową po technicznym mierzonym strzale daje swojej ekipie Efe Demir dzięki czemu gracze znad Bosforu łapią pozytywny impuls. Lepsza gra w tej połowie ekipy gospodarzy zmusiła ich rywala do koncentracji do ostatnich minut tego pojedynku co w 42 minucie dało efekt w postaci bramki na 1-5 autorstwa Jakuba Jarmuszkiewicza. Utrata kolejnej bramki nie podłamał piłkarskiego morale wśród graczy z Turcji którzy konsekwentnie walczyli do samego końca o kolejne swoje trafienie. Sztuka ta udała się im dopiero w 50 minucie gdzie w ostatnim akcencie tego spotkania bramkę na 2-5 zalicza Emre Kara.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Anatolia FC
2
:
5
Whiskonzy
Gdyby ktoś nie znał układu tabeli to na pewno nie założyłby, że drużyna zajmująca 10 miejsce podejmuje v-ce lidera. Gospodarze grający w białych trykotach narzucili ekipie Taj Mahal swoje warunki i przez długi czas byli drużyną, która dominowała to spotkanie. Do licznych interwencji zmuszali bramkarza żółtych- Mikołaja Nowaka, który nie pozwolił się jednak zaskoczyć. Mniej więcej od 15 minuty po dokonaniu zmian, goście zaczęli podnosić głowę i coraz śmielej sobie poczynać. Najpierw po szybkiej kontrze bramkarz gospodarzy wyszedł zwycięsko z pojedynku 1:1 a następnie w ostatniej chwili obrońca wytrącił z równowagi Adama Pieluchę, który chybił z dogodnej pozycji. W 21 minucie ostrzeżenia już nie było, po wstrzeleniu piłki w pole karne przez Wojtka Jarosza przytomnie zachował się Adrian Rembacz, który sytuacyjnym strzałem z pięty skierował futbolówkę do siatki. Pierwsza połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem gości. Na drugą część spotkania biali wybiegli bardzo wysoko, skutecznie utrudniając rozegranie Taj mahalowi i zmuszając ich do popełniania błędów. Po 6 minutach ciągłego naporu ekipy White sox, grę na siebie zabrał Krystian Krystkowiak który z piłką przy nodze minął dwóch przeciwników i zagrał do Adama Pieluchy, ten będąc w dogodnej pozycji nie uderzał na bramkę, tylko wycofał do Kuby Nowickiego czym zaskoczył bramkarza gospodarzy a Kuba Nowicki z tej pozycji nie mógł już nie trafić i silnym strzałem pokonał źle ustawionego golkipera. Wynik 2:0 znacząco uspokoił grę a zawodnicy Taj Mahal przejęli inicjatywę. W 34 minucie po błędzie w rozegraniu gospodarzy drogę do bramki znalazł 2 raz w tym spotkaniu Adrian Rembacz. Biali szukali swoich szans już tylko ze stałych fragmentów gry i próbując indywidualnościami zdobyć przewagę. W 40 minucie jeden z pomocników gospodarzy zapędził się w dryblingu i pozwolił sobie odebrać piłkę kapitanowi żółtych, a ten podaniem wyprowadził Adama Pieluchę na sytuację w której stanął on sam na sam przed bramkarzem. Adam sytuacji nie zmarnował i zdobył ostatnią bramkę dla gości w tym meczu. Ostatnie słowo w tej rywalizacji należało do Soxów, którzy dopięli swego i w 50 minucie po ładnej wrzutce z prawej strony boiska za sprawą Filipa Marciniaka zdobyli bramkę honorową. Mecz zakończył się 4:1 po ładnej grze obu drużyn.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:White sox Podolany
1
:
4
Taj Mahal
Świetna skuteczność Marcian Grabarza pozwoliła ekipie Witaminowe Ancymony pokonać broniący się przed spadkiem zespół AFC Smile. Potyczka rozpoczęła się po myśli gości, którzy w 7 minucie objęli prowadzenie po golu Damiana Banaszak. Potem jednak inicjatywa należała do Witaminowych, którzy szybko odwrócili rezultat potyczki. W roli głównej Marcin Grabarz, który od 12 minuty rozpoczął się swój festiwal bramkowy. Był tak skuteczny że co dwie minuty wpisywał się na listę strzelców. Dzięki doskonałej dyspozycji strzeleckiej w 16 minucie ustrzelił klasycznego hat tricka. Smile który dobrze wyglądał w pierwszej połowie próbował nawiązać walkę lecz mimo kilku okazji na przerwę schodziliśmy przy wyniku 3:1.
Po zmianie stron gospodarze szybko bo w 32 minucie zdobyli czwartą bramkę i w pełni kontrolowali poczynania na boisku. Ich rywal choć ambitnie walczył to im bliżej było końca meczu, tym bardziej zapał im spadał. Goście mogli jeszcze wrócić do meczu, ale sytuacji sam na sam nie wykorzystał Łukasz Wawrzyniak. W odwrocie dwa groźne strzały Witaminowych obronił golkiper AFC Smile. Końcowy wynik 5:1 ustalił w 50 minucie niezawodny tego dnia Marcin Grabarz. Tym samym Witaminowe Ancymony umacniają się w czołówce II ligi, natomiast AFC Smile musi jeszcze drżeć o ligowy byt.
[!matchId: 7380
Mocno zmobilizowani przed tym spotkaniem gracze gości wiedzieli że aby oddalić od siebie widmo spadku do III ligi w ostatniej fazie tego sezonu powinni wreszcie przełożyć swój potencjał piłkarski na potrzebne do realizacji tego planu punkty. Dlatego taka kadrowo mentalna mobilizacja pozwoliła im już w 10 minucie prowadzić 0-2 w czym duża zasługa Kacpra Jaskólskiego oraz Tymona Koziny. Będący bez swoich trzonowych zębów w formacji ataku gracze Kremików próbowali swoimi szybkimi kontratakami odpowiedzieć jakość swojemu rywalowi. Sztuka ta udała się im dopiero w 23 minucie gdzie bombę z lewej nogi w okienko bramki posłał Dominik Serba i tym samym wynikiem 1-2 zakończyła się nam pierwsza część spotkania. O drugiej części tego spotkania wspomnę tylko z dziennikarskiego obowiązku gdyż w jej trakcie zawodnicy gości skoncentrowani głównie na samej grze i realizacji swojego planu jakim był komplet punktów w tym spotkaniu z upływem czasu wbijali kolejne bramki swojemu rywalowi co w końcowym efekcie pozwoliło im odnieść okazałe zwycięstwo 1-8.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Kremiki
1
:
8
Media Connect
III Liga
W pierwszej części meczu pojedynek ten miał dość wyrównany przebieg czego efektem było jednobramkowe prowadzenie drużyny gości którzy za sprawą Romana Saakiantsa zdołali zejść na przerwę prowadząc 0-1. Na początku drugiej części meczu ten sam zawodnik wpisał się na listę strzelców po raz drugi dzięki czemu goście w 28 minucie prowadzili już 0-2. Próbujący grać szybko dość często na jeden kontakt gracze gospodarzy do wysokości pola karnego robili to dość dobrze i ładnie dla oka niestety z finalizacją tych okazji było najgorzej przez co ich rywal mógł czuć się niezagrożony. Ostatnie siedem minut tego pojedynku obdarowało nas w aż 6 bramek na które złożyli się czterej zawodnicy obu drużyn. W zespole Kroplówki.pl dwa trafienia Krzysztofa Filasa oraz jedno Krystiana Kąsowskiego pokazało że czasem ta premierowa bramka jest potrzebna by reszta graczy z drużyna ustawiła swoje celowniki bardziej precyzyjnie. Natomiast w zespole gości o to by w końcówce gry komplet punktów nie uciekł im z przed nosa zadbali dwukrotnie Roman Bersan i raz Roman Saakiants dla którego trafienie to było trzecim w całym spotkaniu. Tak więc ostatecznie zwycięsko z tej batalii wyszli gracze Unbroken Team.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Kroplówka.pl
3
:
5
Unbroken Team
Dobre widowisko stworzył drużyny Zmarnowane Talenty i Union Kiekrz na trzecioligowym poziomie. Goście chcieli podtrzymać zwycięską passę, natomiast Zmarnowane Talenty zmazać plamę po porażce z Libertas Poznań. O początku obie ekipy był bardzo skoncentrowane w defensywie przez co większość gry toczyła się w środku pola. Mało było czysty okazji do zdobycia bramek, jednak dało się odczuć że temperatura potyczki rośnie z minuty na minutę. W 7 minucie po prostopadłym podaniu, Mateusz Kokot uprzedził obrońcę i bramkarza i dał prowadzenie gospodarzom. Niestety radość Zmarnowanych Talentów trwała zaledwie 60 sekund bowiem po fatalnym błędzie bramkarz, wyrównał Piotr Gzieło. Kolejne minuty to walka na całej szerokości i długości boiska. Akcji podbramkowych było mało, jednak najlepszą miał zespół Union Kiekrz. tego dnie skuteczność gości była jednak fatalna o czym przekonaliśmy się w drugich 25 minutach. Do przerwy 1:1.
Tak jak wspomniałem w drugiej odsłonie inicjatywa była po stronie Unionu i to ten zespół był bliższy prowadzenia, gdyby nie fatalna skuteczność. Super sytuacje miał Piotr Gzieło ale się pomylił. To się zemściło chwilę później. Igor Wietecki otrzymał prostopadłe podanie i wykorzystał sytuację sam na sam. Strata gola podziałała na gospodarzy motywująco bo od tego momentu uzyskali oni zdecydowana przewagę i stworzyli sobie cztery wyśmienite okazje do wyrównania. Najlepszą mieli na 3 minuty przed końcowym gwizdkiem, ale doskonałą paradą popisał się bramkarz Zmarnowanych. Chwilę później po rzucie rożnym i niesamowitym zamieszaniu w polu karnym, Union miał kolejną szansę na wyrównanie, ale i tym razem rywal wyszedł obronną ręką z opresji i dowiózł wygraną do końcowego gwizdka. Tym samym Union Kiekrz po serii pięciu zwycięstw zszedł z boiska pokonany i trochę utrudnił sobie sytuację w walce o pierwsze miejsce. Z kolei Zmarnowane Talenty jeszcze raz pokazali, że stać i na grę na wysokim poziomie, jednak przed każdą potyczką muszą być odpowiednio zmotywowani i w pełnym składzie.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Zmarnowane Talenty
2
:
1
Union Kiekrz
Kary meczowe:
Michał Styrcula (Union Kiekrz) - dwa mecze pauzy
IV Liga
Dziewiąte zwycięstwo z rzędu odniosła drużyna Reoptis, która z kompletem punktów przewodzi czwarto ligowej stawce. Tym razem rywalem gości był zespół McKinsey&Company, który plasuje się na ostatnim miejscu bez zdobyczy punktowej. Teoretycznie goście mieli łatwe zadanie, jednak w pierwszej połowie ich rywal się postawił i wysoko zawiesił poprzeczkę. Zaczęło się zgodnie z planem. Reoptis objął prowadzenie w 8 minucie po golu Mikołaja Czarneckiego. McKinsey szybko jednak wyrównało bo po 60 sekundach wyrównał Mateusz Macioszek. Mało tego w 11 minucie gospodarze objęli prowadzenie. Podrażniony Reoptis ruszył do ofensywy i w minutę z 2:1 zrobiło się 2:3 po trafieniach Mateusza Sołtysiaka i Filipa Goździkowskiego. Wymiana ciosów trwała dalej. W 16 znowu mieliśmy remis po golu Luca Casado, a w 20 i 21 minucie dublet zaliczył Patryk Jóźwiak i przy stanie 3:5 schodziliśmy na przerwę.
Po zmianie stron emocje wyraźnie opadły, a goście pokazali dlaczego są liderem IV Ligi. W 30 minucie Filip Gożdzikowski podwyższył na 3:6, a w 36 i 39 minucie po trafieniach kolejno Mateusza Sołtysiaka i Patryka Jóźwiaka, Reoptis dobił swojego rywala. McKinsey próbował nawiązać walkę jednak w drugich 25 minutach nie był już tak dobrze dysponowany, a poza tym goście na za wiele już im nie pozwolili.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:McKinsey&Company
3
:
8
Reoptis
Po niezłym początku sezonu, regres formy przechodzi ekipa GSK, która przegrała trzecie spotkanie z rzędu. Tym razem goście nie sprostali drużynie How Many Times. Tylko w pierwszej połowie potyczka była wyrównana. Gospodarze szybko objęli prowadzenie bo już w 3 minucie na listę strzelców wpisał się Olivier Okarmus. Potem drużyny miały swoje okazje, jednak na kolejnego gola czekać musieliśmy do 19 minuty, kiedy to Mikołaj Plenkiewicz podwyższył na 2:0. GSK grające bez zmiany w tym meczu zdołało zdobyć kontaktową bramkę tuż przed przerwą. Gola strzelił Patryk Łukaszewski.
Krótko po zmianie stron Bartosz Pilaczyński zdobył trzecią bramkę dla How Many Times, a w 33 minucie Olivier Okarmus podwyższył na 4:1. Goście znani z ambitnej walki do końca, w 35 minucie mieli kolejny kłopot, ponieważ kontuzji doznał jeden z zawodników i już do końca potyczki musieli sobie radzić w niepełnym składzie. To się wyraźnie odbiło na ich grze bowiem rozpędzony rywal nie zwalniał tempa. W 36 minucie trafienie zaliczył Michał Grześkowiak. GSK choć grało w osłabieniu w 40 minucie zdołało zdobyć jeszcze jedną bramkę autorstwa Patryka Łukaszewskiego. Końcowe 5 minut to dominacja How Many Times, którzy do swojego dorobku dołożyli jeszcze trzy "oczka" i dobili osłabionego przeciwnika.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:How Many Times
8
:
2
GSK
V Liga
Spotkanie Blind Fish z liderem rozgrywek, Eagles FC, od początku toczyło się pod pełną kontrolą gości. Gospodarze skupili się na grze defensywnej, a prawdziwym bohaterem pierwszej połowy był ich bramkarz, który przez 25 minut dokonywał cudów między słupkami. Już w 6. minucie obronił groźny strzał głową z bliskiej odległości, chwilę później – mocne uderzenie Jakuba Kuzia z 10 metrów. W 12. minucie popisał się kapitalną paradą po strzale z dystansu, sprawując piłkę na poprzeczkę, a w 20. minucie zatrzymał sytuację sam na sam po rajdzie skrzydłowego Eagles. Do przerwy – 0:0, mimo wyraźnej dominacji gości.
Po zmianie stron lider w końcu znalazł sposób na fenomenalnego golkipera. W 35. i 38. minucie dwa potężne, precyzyjne strzały Jakuba Kuzio znalazły drogę do siatki, przełamując opór Blind Fish. Wraz z upływem czasu gospodarze tracili siły, a Eagles konsekwentnie podkręcali tempo – kolejne trafienia padły w 39. i 46. minucie, a wynik ustaliła kontratakowa akcja w 50. minucie, zakończona chłodnym wykończeniem napastnika gości, Jakuba Wilczyńskiego. Blind Fish walczyli do końca, ale wobec takiej przewagi rywala i intensywności gry, nie byli w stanie zagrozić liderowi. Ich bramkarz przez długi czas utrzymywał drużynę przy życiu, lecz ostatecznie Eagles FC zasłużenie odnieśli pewne zwycięstwo i potwierdzili, że zasługują na pozycję numer jeden w tabeli.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Blind Fish
0
:
5
EAGLES FC
Z walki o podium nie rezygnuje ekipa Suchary Suchy Las Oldboys, która w swoim ósmym meczu sezonu jesiennego podejmowała Digital Bulls. Potyczka prowadzona była w dość spokojnym tempie, a pierwszoplanową postacią gospodarzy był Przemysław Hałaczkiewicz zdobywca czterech goli. Rozpoczął w 6 minucie, potem jeszcze wpisał się na listę strzelców w 8 i 19 minucie dzięki czemu zaliczył hat-tricka. Digital Bulls w pierwszej odsłonie grał bojaźliwie, a błędy które popełniał przy wyprowadzeniu piłki skrzętnie wykorzystywał przeciwnik. Niemniej raz był bliski zdobycia bramki, lecz skuteczną obroną popisał się Gienek Humak. Ostatecznie na przerwę schodziliśmy przy stanie 4:0, gdyż tuż przed zmianą stroną na listę strzelców wpisał się Szymon Kozieł.
Zdecydowanie lepsza była druga połowa w wykonaniu Digital Bulls. Gdyby goście jeszcze mieli lepszą skuteczność to kto wie jakby spotkanie się potoczyło. Po przerwie, oprócz zdobytych dwóch goli, mieli cztery wyborne okazje do zdobycia gola. Z kolei gracze z Suchego Lasu w drugiej części skupili się na defensywie i nie forsowali tempa. Dokładnie rozgrywali piłkę od tyłu i co jakiś czas nękali obronę przeciwnika. Efektem tego był gol zdobyty w 37 minucie przez Macieja Wydmucha. Przy stanie 5:0 gospodarze grali już na luzie, natomiast Digital Bulls szukało ambitnie swoich bramek. W końcu się udało w końcówce meczu. Dwukrotnie golkipera Sucharów pokonał Mateusz Michno. Między czasie swoje trafienie dołożył Przemek Hałaczkiewicz i mecz kończy się zasłużoną wygraną Sucharów Suchy Las Oldboys w stosunku 6:2.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Suchary Suchy Las Oldboys
6
:
2
Digital Bulls
VI Liga
Lider tabeli, KS Jeżyce, potwierdził swoją klasę, ale mecz z WUW pokazał, że gospodarze nie zamierzają łatwo oddawać punktów. Pierwsze minuty upłynęły pod znakiem przewagi gości, którzy zdominowali środek pola i konsekwentnie budowali ataki pozycyjne. W 13. minucie arbiter pokazał żółtą kartkę zawodnikowi KS Jeżyce, Kamil Powała co na chwilę wytrąciło lidera z rytmu. WUW wykorzystał tę sytuację – w 15. minucie, po składnej akcji i szybkim przejściu z obrony do ataku, gospodarze zdobyli gola na 1–0 autorstwa Michała Pawłowskiego. Radość nie trwała długo – goście błyskawicznie odpowiedziały bramkami w 18 trafił Wojciech Matuszewki, a kolejne dwa gole były autorstwa Sebastiana Szmatuły i Patryka Zielińskiego, odwracając wynik do przerwy na 1–3.
W drugiej połowie gospodarze nadal ambitnie bronili i próbowali kontr, lecz klasa lidera dała o sobie znać. Patryk Zieliński skompletował hat-tricka w ciągu zaledwie kilku minut (30. i 31. min po wcześniejszym trafieniu w 24.), a kolejne trafienie w 43. minucie ustawiło wynik na 1–6. W końcówce WUW wykorzystał błąd w ustawieniu obrony gości i z kontry zdobył gola na 2–6 w 45. minucie, ustalając rezultat spotkania. Mimo wyraźnej różnicy w tabeli, WUW zaprezentował się bardzo solidnie – walczył do końca, dobrze organizował defensywę i kilkakrotnie groźnie kontrował. KS Jeżyce potwierdziły jednak, że nieprzypadkowo znajdują się na szczycie – ich gra była dojrzała i szybka.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:WUW Poznań
2
:
6
KS Jeżyce
Pozdrawiam
Maciej Kaniasty