To była bardzo intensywna środa oscylująca w sporą liczbę żółtych kartek. Sędziowie w 12 spotkaniach pokazali łącznie 19. Jeżeli chodzi o bilans spotkań to tym razem goście byli górą, którzy pięciokrotnie wygrywali swoje spotkania. Cztery potyczki zakończyły się podziałem punktów, natomiast gospodarze zwyciężali trzy razy. Zaczynamy od I Ligi, gdzie odbyła się potyczka pomiędzy futbolsport.pl, a Dentis Studio. Spotkania tych drużyn zawsze są emocjonujące i przynoszą sporą dawkę adrenaliny. Nie inaczej były tym razem, a końcowy rezultat to 5:5. Swojego pogromcę w II Lidze znalazł zespół Whiskonzy. Został nim zespół Taj Mahal, który jako pierwszy pokonał lidera II Ligi. Trzy punkty w ostatniej akcji meczu zapewniła sobie drużyna AFC Smile w potyczce przeciwko White sox Podolany. Dwie różne połowy oglądaliśmy w meczu Są gorsi kontra Union Kiekrz. W pierwszej części dominowali goście, natomiast po zmianie stron to Są gorsi gonili wynik. Byli blisko, ale ostatecznie ulegli jednym "oczkiem". Mecz Borówiec Team kontra Libertas Poznań to już klasyka ligi futbolsport.pl. W dwóch poprzednich potyczkach padł remis i tym razem też drużyny podzieliły się punktami. Nadal bez punktu na czwarto ligowym poziomie pozostaje ekipa McKinsey&Company, która tym razem nie sprostał drużynie O Jezus Maria. Zacięty bój stoczyły drużyny GSK i Reoptis. Mecz miał dramatyczny przebieg a decydująca bramka padła w 50 minucie. Szczęśliwym strzelcem okazał się Dawid Witkowski. O tym że zawsze należy grać do końca przekonał się zespół Digital Bulls, który przegrywał z Dekpolem 3:1, a mimo to zdołał uratować punkt w ostatniej minucie. W hitowym starciu V Ligi Lutnia Dębiec II 2022 lepsza od FC Acustico. Mecz na przełamanie rozegrały zespoły All for one i Yanosik Team. Oba zespoły przed meczem miały zerowy dorobek punktowy. Po meczu w lepszych humorach byli zawodnicy All for one, którzy wygrali to prestiżowe spotkanie. Dwa mecze zostały rozegrane w VI Lidze. W pierwszym FC Ochraniacze długo się trzymali i remisowali 0:0 z Warta Promil. Niestety od 32 minuty goście uzyskali prowadzenie, którego nie oddali do ostatniego gwizdka sędziego. Podział punktów padł w drugim spotkaniu, gdzie Nothing Toulouse podejmował FC Czarni Kulturalni.
I Liga
Emocjonujące i wyrównana widowiska stworzyły w I Lidze ekipy futbolsport.pl i Dentis Studio. Spotkanie przyniosło aż dziesięć bramek, a końcowy wynik 5:5 najlepiej oddaje przebieg gry – pełen walki, zwrotów akcji i indywidualnych popisów. Już od pierwszych minut tempo było bardzo wysokie. Goście z Dentis Studio błyskawicznie objęli prowadzenie po trafieniu Krystiana Bąka (3'), jednak gospodarze odpowiedzieli niedługo później – Jakub Cierzniak (6') wyrównał po efektownym uderzeniu. W kolejnych minutach trwała prawdziwa wymiana ciosów. Dominik Jesiołowski (8') i ponownie Bąk (13') podwyższyli na 3:1 dla gości, lecz Jakub Wawrocki (18') i Tomasz Węcławek (21') doprowadzili do remisu. Jeszcze przed przerwą Jesiołowski (23') ponownie trafił do siatki, ustalając wynik pierwszej połowy na 3:4 dla Dentis Studio. Druga część meczu była równie intensywna. W 35. minucie Jesiołowski skompletował hat-tricka, powiększając prowadzenie gości. Jednak futbolsport.pl nie zamierzał się poddawać – najpierw Bartosz Waszkowiak (39'), a następnie ponownie Tomasz Węcławek (41') doprowadzili do wyrównania. Końcowe minuty to prawdziwa walka nerwów, w której nie zabrakło emocji i kar. W ekipie gospodarzy ukarany został Jakub Wawrocki (47'), natomiast w zespole Dentis Studio nie wytrzymali emocji Dawid Woźniak (24', 42' – wykluczenie) oraz Piotr Wardeński (50', 50' – wykluczenie). Mecz zakończył się sprawiedliwym remisem 5:5, a obie drużyny zasłużyły na duże brawa. Zarówno napastnicy, jak i bramkarze pokazali pełnię swoich umiejętności, a spotkanie stało na wysokim poziomie piłkarskim, trzymało w napięciu do ostatniego gwizdka i dostarczyło kibicom wielu emocji.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:futbolsport.pl
5
:
5
Dentis Studio
II Liga
W środę przed trudnymi zadaniem stanęli zawodnicy Taj Mahalu, którzy gościli w roli gospodarza drużynę lidera 2 ligi, który nie zaznał jeszcze w tym sezonie porażki. Dodatkowym stopniem trudności była gra na pozycji bramkarza nominalnego pomocnika. Krzysztof Grabowski- bramkarz żółtych, musiał wyjmować piłkę z siatki już w 6 minucie a autorem trafienia był Ludwik Nowacki. 6 minut pierwszej połowy było też jedynym dobrym fragmentem gości w pierwszej odsłonie meczu, którzy po zdobytej bramce kompletnie stracili inicjatywę. Najpierw po minucie stratę odrobił Kacper Jankowski precyzyjnym strzałem przy słupku. A później wielokrotne ataki musieli przerywać obrońcy i bramkarz ekipy Whiskonzy. Strzał ostrzegawczy oddał Kuba Nowicki trafiając w poprzeczkę z 30 metrów. W 24 minucie ostrzeżeń już nie było zamieszanie w środku pola wykorzystał Krystian Krystkowiak, który przejął piłkę i dał prowadzenie swojej drużynie. W 2 połowie goście wzięli się mocno za odrabianie strat w konsekwencji czego gospodarze gubili się naciskani dość mocnym pressingiem. Na karę po za boisko za żółta kartkę musiał udać się Adrian Rembacz. Grając w przewadze Whiskonzy udowodniła dlaczego jest liderem grupy drugiej i na listę strzelców wpisał się Jakub Jarmuszkiewicz. Wynik remisowy nie utrzymał się nawet przez minutę, bo z dogodnej pozycji z rzutu wolnego na prowadzenie ekipę Taj Mahal, wyprowadził Adrian Rembacz. Goście atakowali zaciekle, ale niedokładnie. Podczas jednego z ataków piłkę odebrał Krystian Krystkowiak i pokonał wysuniętego bramkarza gości strzałem z dystansu. W 41 minucie na listę strzelców wpisał się także Dawid Grad który po rykoszecie przelobował bramkarza. Goście zdobyli się na jeszcze jedno trafienie w 47 minucie, ale na więcej nie pozwolił Krzysztof Grabowski który w końcówce pokazał parę naprawdę klasowych interwencji. Drużyna gości trafiła na przysłowiowy kamień odnotowując swoją pierwszą porażkę.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Taj Mahal
5
:
3
Whiskonzy
W środowy wieczór na boisku przy ulicy Warmińskiej rozegrano niezwykle emocjonujące spotkanie pomiędzy AFC Smile a White Sox Podolany. Mecz od pierwszych minut zapowiadał się na zacięte starcie i dokładnie taki był – pełen walki, zaangażowania oraz efektownych akcji po obu stronach. Już w 7. minucie prowadzenie gościom dał Dawid Dominiczak, wykorzystując nieuwagę obrony gospodarzy i precyzyjnym strzałem pokonując bramkarza AFC Smile. Jednak gospodarze szybko odpowiedzieli – zaledwie minutę później Bartosz Kryczka doprowadził do wyrównania po składnej akcji całego zespołu. Do przerwy wynik 1:1 w pełni oddawał przebieg meczu – obie drużyny miały swoje okazje, a bramkarze kilkukrotnie ratowali swoje ekipy efektownymi interwencjami.
Druga połowa to kontynuacja twardej, wyrównanej walki. Zawodnicy obu zespołów nie odpuszczali żadnej piłki, co skutkowało kilkoma przewinieniami. Żółte kartki obejrzeli m.in. Dawid Dominiczak (20’) i Robert Pawlicki (43’) po stronie gości oraz Marek Cywiński (47’) u gospodarzy.Decydujący moment meczu nadszedł w 50. minucie, gdy ponownie na listę strzelców wpisał się Bartosz Kryczka, zdobywając swoją drugą bramkę i zapewniając AFC Smile cenne zwycięstwo 2:1.Pomimo gry bez zmian, gospodarze wykazali się ogromnym zaangażowaniem i determinacją, utrzymując korzystny rezultat do ostatniego gwizdka. Mecz zakończył się w sportowej atmosferze, a obie drużyny zasłużyły na brawa za walkę i widowisko, jakie zaprezentowały kibicom.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:AFC Smile
2
:
1
White sox Podolany
III Liga
Pierwsze minuty tego spotkania jak i cała pierwsza połowa wydają się być kluczowe dla końcowego wyniku tej konfrontacji. Grający kilka minut bez etatowego bramkarza gracze gospodarzy przyjęli na klatę szybkie dwie bramki autorstwa Kacpra Sobeckiego które to na pewno odcisnęły swoje piętno na grze gospodarzy na kolejne minuty tego pojedynku. Po uzupełnieniu składu zawodnicy drużyny Są Gorsi potrzebowali kilku kolejnych chwil na zgranie się wszelkich formacji. Niestety ich przeciwnik wykorzystał ten fakt będąc dobrze dysponowanym w tym fragmencie gry i w 11 oraz 12 minucie po bramkach Jakuba Olesińskiego oraz Mateusza Gzieło mógł się cieszyć z wysokiego prowadzenia 0-4. Taki wynik towarzyszył obu ekipom do zakończenia pierwszej części meczu. Po zmianie stron w 28 minucie kontaktową bramkę z pół obrotu dla gospodarzy uzyskał Krzysztof Sysko i w ciemnym tunelu zapaliła się lampka nadziei dla podopiecznych Jakuba Szykownego. Dziewięć minut później Meti Cala trafia na 2-4 i w oczach gospodarzy dało się już zauważyć wiarę w odwrócenie losów tego spotkania. Zaniepokojeni faktem straty dwóch bramek gracze z Kiekrza poczuli wewnętrzną potrzebę przywrócenia losom tego spotkania scenariusza jaki miał miejsce w pierwszej odsłonie. Dlatego nie mógł tego planu lepiej wdrożyć w życie nikt inny niż strzelec pierwszych dwóch bramek czyli Kacper Sobecki który trafieniem w 42 minucie ustala wynik na 2-5. Bramka ta znów wpłynęła rozluźniająco pod względem czujności na graczy z Kiekrza ponieważ Mikołaj Sierocki pomiędzy minutą 45 a 47 zdołał trafić dwukrotnie dla swojej drużyny i tym samym na trzy minuty do końca meczu ekipa gości prowadziła już tylko jednym trafieniem. Jak się okazało gracze Unionu opanowali swoje nerwy i tym samym huraoptymizm gospodarzy na ostatniej prostej tego spotkania dzięki czemu ich drużyna zakończyła to spotkanie z kompletem punktów na swoim koncie.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Są gorsi
4
:
5
Union Kiekrz
Spotkania tych dwóch drużyn w poprzednim sezonie były ozdobą rozgrywek o mistrzostwo w IV lidze dlatego z wielkim zaciekawieniem oczekiwaliśmy kolejnego ich pojedynku. Obydwie drużyny dość uważnie rozpoczęły to spotkanie choć to goście już w 3 minucie przeprowadzili akcję po której Yauhen Viarouka skutecznie sfinalizował swoją okazję na objęcie prowadzenia. Młodzi gracze z Borówca byli w tym fragmencie gry odrobinę nie obecni przez co ich próby konstruowania gry nie przynosiły im tak jak zazwyczaj oczekiwanego efektu. Jednak pięć minut później gospodarze doprowadzają do wyrównania 1-1 gdyż swoją okazję pod bramkową z zimną krwią na bramkę zamienił Bartosz Kledzik. Gracz ten dziesięć minut później daje po raz pierwszy w tym spotkaniu prowadzenie 2-1 swojej drużynie dzięki czemu jego koledzy z zespołu mogą celebrować skuteczną pogoń za swoim rywalem. Radość ta jednak trwała tylko 60 sekund gdyż bramkę wyrównującą na 2-2 w 19 minucie uzyskał Oleksii Shatalynskyi. Taki obrót wydarzeń nie specjalnie przypadł do gustu najlepszemu strzelcowi drużyny gospodarzy którym jest Kacper Wareńczak dlatego w 21 minucie gry to właśnie on ponownie wysunął na prowadzenie 3-2 swoją ekipę. Wynik ten utrzymał się do zakończenia pierwszej części meczu z czego najbardziej cieszyli się gracze z Borówca. Druga odsłona tego spotkania mijała w dalszym ciągu pod znakiem męskiej walki graczy obu drużyn przez co pojedynek ten miał swoją wysoką temperaturę. W 35 minucie gracze Libertas Poznań zdołali po raz drugi wyrównać w tym spotkaniu w czym duża zasługa Oleksii Shatalynskiego który z obrońcą na plecach skutecznie ulokował futbolówkę w bramce rywala i dzięki temu mieliśmy wynik 3-3. Po tej bramce do zakończenia spotkania pozostał dobry kwadrans więc każdy scenariusz był możliwy do zrealizowania. Ostatecznie mimo usilnych starań obu ekip drużyny te podzieliły się jednym punktem który chyba najbardziej ucieszył ich bezpośrednich rywali w walce o awans do II ligi.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Borówiec Team
3
:
3
Libertas Poznań
IV Liga
Nadal bez punktów w IV Lidze pozostaje zespół McKinsey&Company, którego rywalem w ramach 6 kolejki był zespół O Jezus Maria. Mecz od początku toczył się pod dyktando gości, którzy narzucili wysokie tempo i szybko przejęli inicjatywę. Już w 6. minucie Adam Kowalewski otworzył wynik spotkania po efektownej akcji ofensywnej. Ten sam zawodnik ponownie wpisał się na listę strzelców w 23. minucie, wykorzystując błąd defensywy gospodarzy i ustalając wynik pierwszej połowy na 0:2.
Po przerwie drużyna O Jezus Maria nie zwolniła tempa i konsekwentnie powiększała swoją przewagę. Bramki Tymoteusza Springera (30'), Konrada Dominiczak (32'), a następnie mamy dwa trafienia i odbicie sie od dna w tym meczu Abraham Lamptey daje nieco tlenu i nadzieji w tym meczu dla swojej drużyny. Lecz chwile później dwa zabójcze ciosy Wiktora Skotarczaka (44' i 47') oraz kolejne uderzenie Adama Kowalewskiego (48'), całkowicie rozbiły defensywę McKinsey&Company. Potyczka miał spokojny, lecz zacięty przebieg. Obyło się bez kar, a rywalizacja toczyła się w sportowej atmosferze. Zespół O Jezus Maria zaprezentował się z bardzo dobrej strony – grał konsekwentnie, skutecznie i z pełną kontrolą nad przebiegiem spotkania. Gospodarze z kolei wciąż poszukują formy i pomysłu na grę, który pozwoliłby im przełamać słabszą serię w tym sezonie.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:McKinsey&Company
2
:
7
O Jezus Maria
To był mecz ostatnich dwóch niepokonanych drużyn w IV lidze gdzie jak się okazało o końcowym zwycięstwie gości zadecydowała jedna jedyna bramka. W takich spotkaniach jak to gracze GSK pokazują już nie po raz pierwszy że gdy ten zespół się odpowiednio nastawi oraz zbierze to jego miejsce w przyszłym sezonie powinno być na poziomie III ligi. Dobre i zacięte widowisko stworzyły te dwa zespoły gdzie większą kontrolę nad futbolówką posiadali gracze gości. Mimo to dobrze dysponowany tego dnia w defensywie zespół gospodarzy bardzo długo i bardzo dzielnie stawiał opór swojemu rywalowi. O końcowym zwycięstwie graczy Reoptis zadecydowała bramka w ostatniej akcji meczu etatowego gracza defensywy tej drużyny jakim jest Dawid Witkowski który oprócz swoich wysokiej klasy interwencji w defensywie wykazał się w ostatniej akcji meczu chłodną głową dzięki czemu jego strzał plasowaną stopą wylądował w bramce gospodarzy tuż przy jego słupku dając ku rozpaczy rywala bardzo cenne jednobramkowe zwycięstwo swojej drużyny. Reasumując gracze drużyny Reoptis są w dalszym ciągu samotnym liderem III ligi który na dziś nie znalazł jeszcze rywala który odebrałby im choć jeden punkt.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:GSK
0
:
1
Reoptis
V Liga
Gdy na przerwę w tym spotkaniu obie drużyny schodziły przy wyniku 3-1 dla gospodarzy wydawało się że losy tej potyczki są już raczej rozstrzygnięte. A wszystko to za sprawą lepszej gry ekipy Dekpolu który w swoim stylu przeprowadzał tego dnia swoją większą ilość akcji. Po zmianie stron wynik tego spotkania wciąż się utrzymywał lecz sama gra i ruchliwość graczy gospodarzy na boisku nie była już tak intensywna jak to miało miejsce w pierwszej połowie. Gdy spotkanie to dobiegało końca wydawało się że podopieczni Pawła Fleischera cenne trzy punkty dowiozą do mety. Niestety plany te pokrzyżował im Emil Tański który w odstępie ostatnich trzech minut skarcił gospodarzy dwoma bardzo cennymi bramkami po których twarze zawodników Dekpolu wyglądały na bardzo podłamane. Ostatecznie Emil Tański stał się bohaterem swojego zespołu ratując swojej drużynie w ostatnich minutach remis swojej drużynie a gracze gospodarzy potwierdzili tylko fakt iż wciąż przychodzi im z trudem to by rozgrać dwie równe połowy w jednym spotkaniu.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Dekpol
3
:
3
Digital Bulls
Przedostatni z czterech środowych meczów na boisku B miał w sobie coś z koncertu – tyle że zamiast smyczków i klarnetów słychać było stukot korków, krzyk emocji i jęk piłki odbijającej się od poprzeczki. Na murawę wyszli gospodarze, FC Acustico - lider V Ligi, znani z tego, że potrafią grać głośno, rytmicznie i z pasją. Ich rywalami był wicelider, Lutnia Dębiec II 2022 – drużyna, która jak przystało na muzyczną nazwę, próbowała stroić grę w harmonii i taktycznym porządku. Już przed pierwszym gwizdkiem mówiło się o jednym – regulaminowym zakazie występów zawodników z 1. ligi w drużynie Lutni. Goście przestrzegali przepisu, a ich gra od pierwszych minut pokazywała, że i bez „pierwszoligowych nut” potrafią zagrać melodię zwycięstwa. Pierwsze akordy meczu należały do Lutni. W 16. minucie Jędrzej Morawski wpakował piłkę do siatki z samej linii bramkowej – niczym muzyk, który zagrał najprostszy dźwięk, ale z taką precyzją, że publiczność mogła tylko bić brawo. FC Acustico próbowało odpowiedzieć głośniej, ale zanim znaleźli właściwy rytm, w 24. minucie Jędrzej Szczepaniak dołożył drugie trafienie. Jego uderzenie było jak nagły crescendo w środku spokojnej melodii – bramkarz mógł tylko spojrzeć w stronę piłki, która zatańczyła w siatce. Na koniec pierwszej połowy gospodarze wreszcie zabrzmieli jak należy. W 25. minucie Bartosz Plamowski odpalił strzał, który odbił się echem wśród kibiców niczym potężne uderzenie w bęben – 1:2, a mecz nabrał rumieńców.
Druga połowa to już zupełnie inny ton – mniej melodii, więcej rytmu walki. W 33. minucie doszło do sytuacji, która mogła zmienić losy meczu. Bramkarz gospodarzy, w desperackiej interwencji, zatrzymał piłkę ręką poza polem karnym, wykonując wślizg, który bardziej przypominał bohaterskie solo perkusisty niż zgodny z nutami akord. Sędzia nie miał wątpliwości – kara 3 minut wykluczenia i rzut wolny dla gospodarzy. Lutniowcy próbowali wykorzystać tę przewagę, lecz bramka strzeżona przez Bartosza Nowaka, niczym dobrze nastrojony instrument, nie chciała zagrać fałszu. W końcówce emocje sięgnęły zenitu. W 50. minucie Krupka z FC Acustico zbyt energicznie próbował powstrzymać zawodnika Lutni – użył nadmiernej siły, a jego interwencja brzmiała bardziej jak fałszywa nuta w symfonii. Sędzia bez wahania sięgnął po żółty kartonik, który był jak ostrzeżenie: muzyka futbolu to nie heavy metal, tu liczy się rytm i harmonia. To był mecz o dwóch połowach – pierwsza brzmiała jak szybki utwór pełen melodii i goli, druga jak improwizacja zdominowana przez faule, interwencje i emocje. Lutnia Dębiec II 2022 zagrała konsekwentnie, bez „pierwszoligowych nut”, i zasłużenie zgarnęła komplet punktów. FC Acustico walczyło do końca, ale ich symfonia skończyła się jednym tonem za krótko.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:FC Acustico
1
:
2
Lutnia Dębiec II 2022
To było spotkanie, które w pierwszej połowie przypominało spokojną jazdę po pustej drodze – bez korków, bez radarów, z wymianą podań niczym migających świateł na autostradzie. Ale po przerwie… gospodarze z All For One wrzucili wyższy bieg i zamienili mecz w rajd nie do zatrzymania. W drugiej połowie Jakub Marciniak odpalił niczym sportowe auto po zrzuceniu hamulca ręcznego. W ciągu zaledwie osiem minut (między 32. a 40. minutą) zdobył hat-tricka, który wstrząsnął rywalami. Jego gole były jak trzy kolejne wyprzedzania na prostym odcinku – szybkie, pewne i widowiskowe. Gdy Yanosik Team próbował jeszcze odnaleźć właściwy kierunek, w 50. minucie Oleksii Vasylchyk dołożył czwarte trafienie dla gospodarzy – jakby domknął trasę perfekcyjnym manewrem na ostatnim zakręcie. Goście z Yanosik Team odpowiedzieli dopiero w 46. minucie, gdy Wojciech Spaleniak wykorzystał moment nieuwagi obrony i zmniejszył stratę – niczym kierowca, który mimo spóźnionego GPS-a znalazł w końcu właściwy zjazd. Druga połowa była koncertem gospodarzy i popisem Marciniaka, który w osiem minut wpisał się na listę bohaterów kolejki. Yanosik Team – mimo że zna każdą drogę – tym razem pogubił się w gąszczu ofensywnych akcji All For One.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:All for one
4
:
1
Yanosik Team
VI Liga
Przy iście angielskiej pogodzie zmierzyły się w VI Lidze dwie ekipy – FC Ochraniacze oraz Warta Promil. Od pierwszego gwizdka potyczka przypominała partię szachów na trawie, w której pionkami były nogi, a królem… piłka. Pierwsze minuty to badanie gruntu, niczym zwiad dwóch armii przed bitwą. FC Ochraniacze próbowały narzucić swój rytm – krótkie podania, ruch bez piłki, oddech zgrany z tempem gry. Jednak z każdą minutą to Warta Promil zaczynała coraz śmielej wychodzić z cienia, jak kot szykujący się do skoku na nieostrożnego ptaka. W 19. minucie sędzia sięgnął po żółty kartonik – Dariusz Grześkowiak z FC Ochraniacze otrzymał ostrzeżenie za „brak kultury boiskowej”. Chwilowy wybuch emocji podziałał na gospodarzy jak kubeł zimnej wody, ale nie na długo – iskra pozostała.
W drugiej części na boisku zapanował prawdziwy koncert Warty Promil. Gdy zegar wskazał 32. minutę, Maks Grzechowiak z Warty Promil otworzył wynik – precyzyjnym uderzeniem niczym chirurgiczne cięcie w samo serce defensywy rywali. To był moment, w którym bramy FC Ochraniacze zaczęły trzeszczeć pod naporem. Siedem minut później, w 39. minucie, Stanisław Martenka dołożył drugi cios – piłka zatańczyła w siatce jak liść na jesiennym wietrze. Zaledwie minutę potem, w 40. minucie, Łukasz Nowak przypieczętował dominację Promila, uderzając pewnie i bez wahania – jak snajper, który zna swój cel. Gdy FC Ochraniacze próbowali łapać oddech, Piotr Świderek w 45. minucie wykorzystał chaos w polu karnym i podwyższył wynik – piłka wpadła do bramki niczym kamień w spokojne jezioro, rozlewając falę frustracji wśród obrońców Ochraniaczy. Ostatnie słowo należało do Jana Sajdaka, który w 48. minucie dopadł do piłki po strzale z rzutu wolnego i dobił ją do siatki – dobitka, która zamknęła spektakl niczym kurtyna po teatralnym finale. Mecz, który miał być równym starciem, zamienił się w pokaz siły i skuteczności.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:FC Ochraniacze
0
:
5
Warta Promil
Środowy wieczór o godzinie 20:00 przyniósł widowisko, które przypominało film z otwartym zakończeniem – każdy chciał dopisać swój epilog, ale żadnej z ekip nie udało się postawić kropki nad „i”. Nothing Toulouse podejmowało FC Czarnych Kulturalnych w meczu, który od pierwszej minuty pulsował napięciem i elegancją boiskowej rywalizacji. Już od pierwszego gwizdka widać było, że „nic do stracenia” to nie tylko nazwa gospodarzy, lecz i ich filozofia gry. Nothing Toulouse wyszli na murawę z odwagą i lekkością ludzi, którzy wierzą, że każda akcja może zmienić los meczu. Goście natomiast, wierni swojemu przydomkowi, prezentowali styl z klasą – Czarni Kulturalni grali z manierą i cierpliwością, jakby piłka była filiżanką herbaty, której nie wypada rozlać. Pierwsze trafienie przyszło w 22. minucie – Cezary Kupczyk wykorzystał zamieszanie w polu karnym i posłał piłkę do siatki. Stadion zadrżał, a gospodarze pokazali, że „Nothing Toulouse” to tylko słowa – na murawie mieli wszystko do wygrania. Jednak tuż przed przerwą, w 25. minucie, Michael Okoro z Czarnych Kulturalnych doprowadził do wyrównania. Uderzył mocno, jakby chciał przypomnieć rywalom, że kultura kulturą, ale futbol to sztuka z pazurem.
Druga połowa rozpoczęła się w równowadze – obie drużyny przesuwały pionki z rozwagą. W 36. minucie to goście objęli prowadzenie – Kacper Walkowiak znalazł się tam, gdzie trzeba, i trafił do siatki precyzyjnym strzałem. Czarni Kulturalni unieśli głowy z dumą, jakby właśnie wypowiedzieli esej o skuteczności. Jednak gospodarze nie złożyli broni. W 46. minucie Paweł Balcerek wyrównał wynik spotkania po dynamicznej akcji, która była jak grom z jasnego nieba – błysk, huk i euforia na trybunach. „Nic do stracenia” znów stało się bojowym okrzykiem. Ostatnie minuty to teatr emocji. Każdy zespół miał swoje szanse, lecz futbol – ten kapryśny artysta – nie pozwolił nikomu napisać idealnego zakończenia. Remis 2:2 spowił jak mgła nastroje obu drużyn, które z szacunkiem odchodzą z murawy z dorobkiem 1 punktu.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Nothing Toulouse
2
:
2
FC Czarni Kulturalni
Pozdrawiam
Maciej Kaniasty