Siódemka tygodnia

2025-09-29
Siódemka tygodnia

Sezon jesienny rozkręca się na całego. Za nami kolejny tydzień, który przyniósł przetasowania w tabelach poszczególnych lig. Drużyny, a przede wszystkim zawodnicy prezentują się coraz lepiej. Widać u dużej rzeszy graczy stabilną, a co najważniejsze wysoką formę. W poniedziałek standardowo wybieramy wyróżniającą się "siódemkę" tygodnia. Oto nominacje do czwartej "siódemki" tygodnia.

"Siódemka" tygodnia:
1. Br. Tomasz Brzeziński - Wpip-Mardom
2. Andrii Pryhoda - FC To The Top
3. Radosław Sawirski - Wybrzeże Klatki Schodowej
4. Piotr Skrzypczak - United 1998
5. Marcin Grabarz - Witaminowe Ancymony
6. Nazar Bevz - FC Faworyt
7. Kacper Wareńczak - Borówiec Team

Siódemka tygodnia

 

Świetna atmosfera i dużo jakości piłkarskiej towarzyszyło nam w piątkowy wieczór. Potyczki były zacięte i niezwykle emocjonujące. Wszystkie sześć meczów miało swój scenariusz i dramaturgię. Zaczynamy od I Ligi, gdzie drugą porażkę doznał zespół Dentis Studio. Podopieczni Piotra Wardeńskiego prowadzili już 3:1, a mimo to zeszli z boiska pokonani. 24 spotkania bez porażki, tyle wynosiła passa ekipy Libertas Poznań. W piątek ta passa został przerwana, a to za sprawą białorusko-ukraińskiej drużyny Volya. W hitowym starciu IV Ligi Reoptis po ciężkiej przeprawie skromnie pokonał team Legion. Duże powody do zadowolenia ma drużyna The Naturat, która na początku sezonu jesiennego jest prawdziwym objawieniem. Tym razem zawodnicy Mikołaja Obały ograli silną ekipę Boga Jonito. Pierwszego punktu doczekał się zespół Kopaczy, który podzielił się punktami z drużyną GSK. Blisko zwycięstwa była ekipa Warta Promil. Gospodarze wspierani przez swoich kibiców do 50 minuty prowadzili 1:0 z ekipą FC Czarni Kulturalni. Goście walczyli do końca i gola na wagę punktu zdobyli w ostatniej akcji meczu.

I Liga
Nieoczekiwanie drugiej porażki doznał zespół Dentis Studio, który uległ ekipie FC Faworyt. Do 33 minuty nic nie wskazywało, że gospodarze zejdą z boiska pokonani. W tym czasie mecz był pod ich kontrolą czego efektem było prowadzenie 3:1. Wynik otworzy już w 2 minucie Dominik Jesiołowski, który popisał się pięknym strzałem z dalszej odległości. W kolejnych minutach Dentis miał szansę na podwyższenie rezultatu, jednak tego nie zrobił. To się zemściło w 15 minucie. Po jednym z nielicznych ataków zespołu FC Faworyt, Nazar Bevz wykorzystał błąd defensywy i wyrównał stan rywalizacji. Gospodarze szybko jednak odpowiedzieli. W 19 minucie Dominik Jesiołowski wykorzystał rzut karny, a 120 sekund później trafienie zaliczył Tumukunde Jackson.
Po zmianie stron Dentis nadal przeważał, lecz zamiast szanować wynik i nie grać tak otwarcie, gospodarze atakowali dużą liczbą zawodników. Ta ofensywna taktyka niestety nie zdała egzaminu. Między 33, a 36 minutą, goście urządzili prawdziwą remontadę. To były 3 minuty, które wstrząsnęły Dentisem. Najpierw kontaktową bramkę zdobył Marian Stankivskij. 120 sekund później wyrównał Valerii Klymyk, a gospodarzy dobił Nazar Bevz, który dołożył do swojego dorobku drugą bramkę. Zaskoczeni takim obrotem sprawy zawodnicy Dentis natychmiast przejęli inicjatywę i ruszyli do ataku. Szukali bramki wyrównującej, jednak obrona FC Faworyt grała niemal bezbłędnie. Skutecznie przeszkadzała rywalowi. Gospodarze nie wykorzystali nawet gry w przewadze. Minuty mijały, a wynik 3:4 się nie zmieniał. W samej końcówce Dentis Studio postawił wszystko na jedną kartę. Odkrył się zupełnie, a to wykorzystał rywal i w 48 minucie po kontrze zadał decydujący cios. Gola zdobył niezawodny w tym dniu Nazar Bevz. Co prawda chwilę później Krystian Bąk zdobył jeszcze bramkę kontaktową, jednak do wyrównania nie starczyło czasu i druga porażka Dentisu Studio stała się faktem.

Dentis Studio


Strzelcy:

  • Dominik Jesiołowski 2'
  • Dominik Jesiołowski 19'
  • Tumukunde Jackson 21'
  • Krystian Bąk 49'

Kary:

---

4

:

5

FC Faworyt


Strzelcy:

  • 15' Nazar Bevz
  • 33' Marian Stankivskij
  • 35' Valerii Klymyk
  • 36' Nazar Bevz
  • 48' Nazar Bevz

Kary:

  • 39'Nikita Asmalovski


III Liga
24 spotkania bez porażki, tyle trwała passa ekipy Libertas Poznań, która w swoim kolejnym meczu podejmowała drużynę Volya. Derby drużyn białorusko-ukraińskich toczyły się pod dyktando zespołu Libertas, który od pierwszej minuty narzucił swój styl gry. Wysoki pressing gospodarzy spowodował, że ekipa Volya szybko traciła piłkę i musiała się głównie skupić na defensywie. Z kolei Libertas stwarzał sobie okazje, jednak zawodziła skuteczność. W pierwszych 25 minutach goście dwukrotnie groźnie zaatakowali przeciwnika, natomiast Libertas miał zdecydowanie więcej dogodnych sytuacji. To również pokazuje jaką miał przewagę.
Druga odsłona to nadal konsekwentna gra Libertas Poznań, którzy mieli większe posiadanie piłki i byli bardziej kreatywni. Volya raczej skupiła się na obronie, jednak po przerwie zagrali nieco odważniej i w 31 minucie zdobyli bramkę, która jak się później okazało, była na wagę trzech punktów. Złotego gola zdobył Rostyslav Batishchiev, który z bliskiej odległości dobił piłkę odbitą przez bramkarza gospodarzy. Mimo, że Libertas miał prawie 20 minut na zmianę rezultatu, to tym razem się nie udało odrobić strat. Główną przyczyną była słaba skuteczność i fakt, że goście bardzo ofiarnie się bronili. Tym samym świetna passa ekipy Libertas Poznań został przerwana, choć z przebiegu potyczki zespół ten był zdecydowanie lepszy.

Libertas Poznań


Strzelcy:

-

Kary:

---

0

:

1

Volya


Strzelcy:

  • 31' Rostyslav Batishchiev

Kary:

---

IV Liga
W spotkaniu na szczycie IV ligi lider tabeli grał z jej v-ce liderem, co zapowiadało nam ten pojedynek jako bardzo ciekawe widowisko. I faktycznie pojedynek ten nie rozczarował swoim przebiegiem wydarzeń, mimo iż o jego końcowych losach zadecydowała tylko jedna bramka. A ta padła już w 9 minucie spotkania, gdzie po źle wyprowadzonej akcji z defensywy gości piłkę przejął Patryk Jóźwiak i stając po chwili na przedpolu karnym rywala nie dał żadnych szans bramkarzowi. Z przebiegu spotkania wydaję się, że wynik remisowy byłby bardziej sprawiedliwy, lecz ekipa gości oprócz włożenia serca i zaangażowania, którego im nie można odmówić, spotkanie to finalnie przegrała, gdyż ich rywal posiadał większą kulturę operowania gry piłką i tym samym umiejętnie wiedział kiedy atakować, a kiedy należy cierpliwie poczekać. Tak więc gracze Reoptis po tym spotkaniu pozostają wciąż liderem tabeli IV ligi.

Reoptis


Strzelcy:

  • Patryk Jóźwiak 9'

Kary:

---

1

:

0

Legion


Strzelcy:

-

Kary:

---


Jak wiele piątkowych meczów, potyczka pomiędzy Kopaczami, a GSK również miała wyrównany przebieg i nie przyniosła rozstrzygnięcia. Mimo ogromnych starań i wielu akcji, widowisko zafundowane przez obie ekipy zakończyło się remisem. Po emocjonujących pierwszych minutach, pierwszą bramkę zdobyto dopiero w 18 minucie, gdy zespół GSK po udanie przeprowadzonej akcji zdobył bramkę na 0:1. Strzelcem Jakub Klaczyński. Obie drużyny stworzyły kilka dogodnych sytuacji w dalszej części pierwszej połowy, ale świetna postawa bramkarzy lub brak skuteczności sprawiły, że do przerwy gospodarze przegrywali.
Po zmianie stron obie drużyny chciały zdominować środek pola, lecz obraz gry nie różnił się znacznie od tego prezentowanego w 1 części. 12 minut od wznowienia gry po przerwie pada bramka wyrównująca, a strzelcem Talar Sadalla. Podział punktów nie zadowalał żadnej z drużyn co spowodowało, że ostatnie minuty to gorączkowe akcje obu stron. Zarówno Kopacze i GSK chciały zdobyć zwycięską bramkę, jednak świetne interwencje obrony i bramkarzy, a także momentami brak precyzji, sprawiły, że wynik nie uległ zmianie. Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów, a remis 1:1 jest odzwierciedleniem wyrównanej gry, w której obie drużyny walczyły do końca i nie dały sobie odebrać szans na zwycięstwo.

Kopacze


Strzelcy:

  • Talar Sadalla 37'

Kary:

---

1

:

1

GSK


Strzelcy:

  • 18' Jakub Klaczyński

Kary:

  • 47'Franciszek Kokociński

Czy po czterech kolejkach dalej można mówić o szczęściu, czy to już rzeczywiste przetasowanie układu sił w IV Lidze? Boga Jonito, zespół niesamowicie utalentowany, z zawodnikami, którzy technicznie wyróżniają się na tle całych rozgrywek i zespół, który na spokojnie był uznawany za jednego z murowanych kandydatów do awansu, potyka się na ligowej sensacji, jaką jest The Naturat. Brazylijska samba musiała tym razem uznać wyższość europejskiego foxtrota, bo rzeczywiście to starcie wyglądało jak potyczka dwóch odmiennych tanecznych stylów. Zawodnicy w koszulkach Brazylii czarowali przy piłce szybkimi, składnymi akcjami, często wchodzili w rywalizacje 1na1 i szukali groźnych strzałów lub podań mogących zamknąć sytuacje. The Naturat jednak stał silnie na nogach i angażując się całym zespołem dzielnie bronili za każdym razem, gdy robiło się niebezpiecznie. Czasami jednak dobra defensywa to za mało, bo worek z bramkami otworzył Wiktor Idziak, wykańczając udaną kontrę Kanarków. W takich momentach wydaje się, że zespół na papierze lepszy już przejedzie po tym meczu z górki, a jednak spokoju starczyło na 2 minuty, bo chwilę później po świetnej indywidualnej akcji gola na 1:1 trafia Michalak. Ataki przenosiły się spod jednej bramki pod drugą, byliśmy świadkami bardzo emocjonującego widowiska. Na minutę przed przerwą po zamieszaniu przy rzucie rożnym, prowadzenie Violi Alcoholi daje Piotrowski i nie wiemy, kto schodził na pauzę w większym szoku, Boga Jonito czy The Naturat.                                                                            Druga połowa to wrzucenie wyższego biegu przez Brazylijczyków (tak naprawdę nie są z Brazylii). Bramkarz Butelek miał ręce pełne roboty, ale w 35 minucie musiał skapitulować po genialnej akcji Wiktora Króla. Zejście na drugą nogę i potężny strzał w dolny róg, mamy remis. Jedną i drugą stronę interesowała pełna pula punktów w tym meczu, dlatego aby sforsować jedną albo drugą obronę, potrzebowano promila geniuszu i niewytłumaczalnej magii. W 41 minucie rzut wolny na prowadzenie 3:2 zamienia Lisowski i wydawało się, że The Naturat nie będzie na nic więcej stać przez ostatnie 9 minut. A jednak odgryźli się natychmiast. W pozornie opanowaną przez bramkarza piłkę wbiegł pomiędzy niego, a obrońcę Jakub Wlazło i załadował futbolówkę do siatki, dosłownie chwilę po objęciu prowadzenia znowu mieliśmy remis. Absolutne kino przy Warmińskiej. Nikt nie zamierzał odpuszczać, na dwie minuty przed końcem The Naturat wykonuje rzut rożny, a piłka zamiast unieść się w górę, sprytnie została podana po ziemi pod nogi wbiegającego na pełnej p...rędkości Antoniego Radomskiego, który w swoim debiucie strzela arcyważnego gola na 4:3. Gola, który jak się okazało, był ostatnim w tym meczu. The Naturat po 4 kolejkach zajmuje stanowisko v-ce lidera tabeli.

The Naturat


Strzelcy:

  • Mikołaj Michalak 8'
  • Michał Piotrowski 24'
  • Jakub Wlazło 42'
  • Antoni Radomski 48'

Kary:

---

4

:

3

Boga Jonito


Strzelcy:

  • 6' Wiktor Idziak
  • 35' Wiktor Król
  • 41' Maksymilian Lisowski

Kary:

---


VI Liga
Obydwie drużyny potraktowały to spotkanie bardzo prestiżowo gdyż na trybunach po obu stronach boiska wspierała ich liczna grupa sympatyków. Samo spotkanie było bardzo wyrównane choć większą inicjatywę do gry wykazywali jednak zawodnicy gospodarzy. Mimo tego na bramki przyszło nam poczekać aż do drugiej części spotkania. Jako pierwsi na prowadzenie w 39 minucie wyszli gracze gospodarzy którzy dzięki trzeźwej reakcji w polu karnym p. Rzeźnika objęli upragnione prowadzenie. Niestety tak już w piłce nożnej jest że aby wygrać spotkanie to albo wpierw należy ten wynik dowieść do ostatniej minuty spotkania lub zwyczajnie podwyższyć swoje prowadzenie. Jak się okazało gospodarzom nie udało się zrealizować ani jednego ani drugiego dlatego w ostatniej akcji ofensywnej gości Kacper Przepióra ratuje remis swojej drużynie która chwilę później skoczyła sobie ze szczęścia prosto w ramiona. Tak więc rzutem na taśmę gracze gości w kulturalny sposób doprowadzili do wyrównania 1-1.

Warta Promil


Strzelcy:

  • p. Rzeźnik 39'

Kary:

  • p. Rzeźnik15'

1

:

1

FC Czarni Kulturalni


Strzelcy:

  • 50' Kacper Przepióra

Kary:

---

 

                                                                                                                                   Pozdrawiam

                                                                                                                                 Maciej Kaniasty