Staffpower i Lutnia Dębiec 2022 blisko awansu, Taj Mahal nie rezygnuje, niespodzianka w V Lidze

2024-11-27
Staffpower i Lutnia Dębiec 2022 blisko awansu, Taj Mahal nie rezygnuje, niespodzianka w V Lidze

Sporo dzieje się każdego dnia w rozgrywkach ligi futbolsport.pl. Wtorek znowu przyniósł nam kilka dobrych i wyrównanych potyczek. W II Lidze Staffpower wykorzystał słabszą dyspozycję ekipy White sox Podolany i odniósł niezwykle ważne zwycięstwo w kontekście walki o I Ligę. Zdobyte trzy punkty pozwoliły Staffpowerowi zrównać się punktami z zespołem Mobipol Team, a dzięki lepszemu bilansowi bramek objąć fotel lidera. Z walki o promocję do II Ligi nie rezygnuje zespół Taj Mahal. Podopieczni Krystiana Krystkowiaka przegrywali już 2:0 z MKS Przemysław Legends, lecz zdołali odwrócić losy potyczki i wygrali wyraźnie 2:7. Z kolei dla legend Przemysława było to ostatnie spotkanie w sezonie jesiennym. Niestety los ekipy, czy pozostanie w III Lidze, nie zależy już bezpośrednio od nich tylko od drużyny FC Avangard. Duży krok za to w kierunku II Ligi zrobiła ekipa Lutnia Dębiec 2022. Stało się to po zwycięstwie nad drużyną FC Hilding Anders, z którą zespół rywalizuje o czołowe lokaty. W IV Lidze Są gorsi po porażce z zespołem Magicy Zenona, już raczej stracili szansę na walkę o miejsce gwarantujące awans do wyższej ligi. W V Lidze wczoraj rozegraliśmy dwa spotkania. W derbach branży farmaceutycznej GSK zdecydowanie lepsze od Haleonu, natomiast niespodzianką zakończył się mecz między WUW Poznań a How Many Times bo tak można uznać remis w tym spotkaniu.

II Liga
Po piątkowej dość bolesnej porażce graczy White Sox Podolany z ekipą Kukuły Disco kwestia szans na awans do I ligi ekipy z Podolan stanęła pod dużym znakiem zapytania. By plan ten mógł się spełnić gracze gości musieli w tym spotkaniu zainkasować trzy punkty. Zadanie to nie należało jednak do łatwych ponieważ gracze zespołu Staffpower również by wciąż śnić o awansie musieli tu zainkasować komplet punktów. Spotkanie to od samego początku było dość żywe i energiczne gdyż obie drużyny podeszły z wielką ochotą do tej rywalizacji. Bezbramkowy rezultat towarzyszył obu drużynom do 17 minuty gdyż jako pierwszy na listę strzelców w tym spotkaniu wpisał się Walid Daouadi dzięki czemu gospodarze prowadzili 1-0. Cztery minuty później szybko wykonany rzut wolny na własnej połowie poskutkował tym iż gospodarze powiększyli swoje prowadzenie na 2-0 gdzie szczęśliwym egzekutorem tego podania okazał się być Rostislav Kripak dzięki czemu chwilę później obie drużyny mogły się udać na przerwę przy dwubramkowej przewadze gospodarzy. Podrażnieni swoją niemocą w tym spotkaniu gracze z Podolan już od początku drugiej połowy zwarli swoje szyki co niestety na ich przeciwnikach nie zrobiło to większego wrażenia gdyż od 32 minuty drugiej części meczu gracze gospodarzy wpisywali się kolejno na listę strzelców powiększając swoją bramkową przewagę. I tak kolejno w 32 minucie bramkę na 3-0 zdobył Artur Labutin co ewidentnie podłamało graczy z Podolan. W minutach 34 i 39 Dawid Kotlewski przypomniał sobie i innym że w jego żyłach płynie wciąż snajperska krew. A w 42 minucie Arseni Lapai zakończył nam ten strzelecki festiwal ustalając wynik tej konfrontacji na 6-0. Ostatecznie gracze Staffpower zasłużenie zwyciężają w tym spotkaniu po którym ich zespół wciąż liczy się w walce o tytuł mistrzowski II ligi. Natomiast druga dość wysoka porażka w odstępie kilku dni graczy z Podolan spowodowała iż drużyna ta przekreśliła swoje szanse na awans do I ligi w obecnym sezonie.

Staffpower


Strzelcy:

  • Walid Daouadi 17'
  • Rostislav Kripak 21'
  • Artur Labutin 32'
  • Dawid Kotlewski 34'
  • Dawid Kotlewski 39'
  • Arseni Lapai 42'

Kary:

---

6

:

0

White sox Podolany


Strzelcy:

-

Kary:

---

III Liga
W III Lidze trwa zacięta walka o czołowe cztery miejsca premiowane awansem do II Ligi. W grze na obecną chwilę jest aż sześć ekip. Przedsmakiem tej rywalizacji była bez wątpienia potyczka dwóch ekip, które walczą o te miejsce. FC Hilding Andres podejmował Lutnię Dębiec 2022. Goście po dwóch porażkach z rzędu mocno utrudnili sobie sytuację w tabeli i spotkanie przeciwko FC Hilding potraktowali niezwykle poważnie. Widać to było od pierwszej minuty. Gracze Lutni byli skoncentrowani i konsekwentni w swoich poczynaniach przez całe 50 minut. Dodatkowo na tle swojego rywala grali bardzo dojrzałą piłkę i rzadko popełniali błędy. Już w 5 minucie mogli objąć prowadzenie lecz strzał Marcina Daniela obronił bramkarz gospodarzy. Trzy minuty później Marcin już się nie pomylił i dał prowadzenie swojej ekipie. Lutnia Dębiec 2022 przeważała i lepiej operowała piłką. Ich rywal grał za to słabo. Miał proste straty i raził niedokładnością. Rzadko dochodził do sytuacji bramkowych. W pierwszej części tylko dwa razy był bliski zdobycia gola, a tak wszystkie ataki FC Hilding Anders był wcześniej rozbijane przez gości. W 18 minucie Lutnia zadała drugi cios. Remigiusz Rura z bliskiej odległości wykończył kontrę. Do przerwy 0:2.
Po zmianie stron gospodarze zmienili nieco taktykę i zaczęli grać bardziej agresywniej. Próbowali zaskoczyć przeciwnika wysokim pressingiem. To nie przyniosło jednak spodziewanego efektu bowiem Lutnia Dębiec dzięki dobrej organizacji gry nic sobie z tego nie robiła. Mało tego miała więcej przestrzeni do wyprowadzania kontrataków dzięki którym stwarzała sobie kolejne okazje bramkowe. Bliski podwyższenia prowadzenia był Wojtek Fieduk i wyróżniający się na boisku Marcin Daniel. Mecz wchodził w decydującą fazę. Gospodarze grali bardzo niedokładnie, ale w 48 minucie zaskoczyli rywala. Po rajdzie prawą stroną, Maksym Liashenko otrzymał podanie i zdobył kontaktową bramkę. FC Hilding poczuł impuls i rzucił się do ataku. W ostatniej akcji meczu miał dwa groźne rzutu rożne, po których zakotłowało się w polu karnym Lutni. Po jednym z zamieszań ukraiński zespół miał doskonałą sytuacje do wyrównania, lecz paradą spotkania popisał się Kacper Iwaszkiewicz. To co nie udało się gospodarzom udało się Lutni Dębiec 2022. Już w doliczonym czasie Marcin Daniel z dalszej odległości zdobył bramkę, którą przypieczętował, zasłużone trzy punkty dla gości. Tym samym Lutnia Dębiec 2022 jest już o krok od awansu, a przy korzystnym układzie meczów może pokusić się nawet o pierwsze miejsce. Z kolei FC Hilding Anders mimo porażki nadal ma realne szanse na czołowe miejsce, jednak aby tak się stało ich gra musi znacznie ulec poprawie bo to co pokazali w ostatnim meczu może być za mało do zdobycia kompletów punktów w dwóch ostatnich spotkaniach.

FC Hilding Anders


Strzelcy:

  • Maksym Liashenko 48'

Kary:

---

1

:

3

Lutnia Dębiec 2022


Strzelcy:

  • 8' Marcin Daniel
  • 18' Remigiusz Rura
  • 51' Marcin Daniel

Kary:

---

We wtorkowy wieczór do konfrontacji stanęły dwie drużyny, którym bardzo zależało na punktach, MKS Przemysław Legends walczący o utrzymanie się w lidze podejmował walczącą o awans ekipę Taj Mahal. Początek pierwszej połowy był bardzo wyrównany ze wskazaniem na gospodarzy. Nie były to najbardziej porywające minuty ponieważ gra głównie toczyła się w środku pola. Z marazmu w tym spotkaniu wyciągnął nas Kacper Gilewicz w 10 minucie, który dostał piłkę za plecy obrońców i wyprowadził drużynę Przemysława na prowadzenie. Rozjuszyło to chłopaków z Taj Mahal którzy rzucili się do ataku. Na ich nieszczęście jedno z niedokładnych podań trafiło do pomocnika gospodarzy, który precyzyjnym podaniem obsłużył Tomasza Kapturzaka, a ten nie dał szans Mikołajowi Nowakowi, który już drugi raz tego wieczoru musiał wyciągać piłkę z siatki. Zawodnicy gości byli ewidentnie zmieszani a stracona bramka mocno podcięła im skrzydła. Odpowiedzialność na siebie za losy meczu wziął kapitan gości, Krystian Krystkowiak który pięknym strzałem z woleja nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Bramka w 21 minucie sprawiła, że ekipa Taj Mahal uwierzyła że mogą wygrać ten mecz. Udowodnił to Mateusz Dukat, który mocnym strzałem z dystansu nie dał szans zasłoniętemu bramkarzowi. 3 minuty później w protokole po pięknej akcji zapisał się Adam Zuzo który wykorzystał podanie od Krystkowiaka i z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Rollercoaster w pierwszej odsłonie meczu sprawił, że mogliśmy spodziewać się bardzo ciekawej drugiej połowy.
Taj Mahal uznało że najlepszą strategią obrony dobrego wyniku będzie trzymanie piłki pod bramką rywala natomiast MKS nastawił się na długie piłki i ataki z kontrataku. Po jednym z takich kontrataków zawodnikom gości przyznano rzut wolny z bardzo dogodnej pozycji, lecz tym razem Mikołaj Nowak popisał się ponad przeciętnym instynktem i obronił niebezpieczny strzał. Do kolejnej wybornej sytuacji dla MKS-u doszło po pięknej wrzutce, lecz tym razem już z pustej bramki głową wybijał kapitan gości. Piłkarskie porzekadło mówi że niewykorzystane sytuacje się mszczą. O słuszności tej frazy boleśnie przekonali się zawodnicy gospodarzy, ponieważ zamieszanie w polu karnym MKS w 39 minucie wykorzystał Krzysztof Grabowski. Przy dwu bramkowej stracie zawodnicy Przemysława przestali kalkulować i rzucili się do ataku. Niestety nie udało się im strzelić więcej bramek a sami bardzo się odsłonili i narazili na kontry. Najpierw trójkową akcję Krystkowiak -Zuzo- Grabowski w 43 minucie na gola zamienił Krzysztof. Następnie pięknym rajdem popisał się Zuzo który umieścił piłkę w siatce przy krótkim słupku. I na końcu po bliźniaczej akcji jak ta z 43 minuty Krzysztof Grabowski uzupełnił Hattricka. Taj Mahal dalej w grze o awans. Natomiast MKS Przemysław Legends musi obserwować tabele i liczyć na niemoc strzelecką drużyny Fc Avangard, a także to że ich oponenci już punktów nie zdobędą.

MKS Przemysław Legends


Strzelcy:

  • Kacper Gilewicz 10'
  • Tomasz Kapturzak 15'

Kary:

  • 5 Bartosz Palicki45'

2

:

7

Taj Mahal


Strzelcy:

  • 21' Krystian Krystkowiak
  • 22' Mateusz Dukot
  • 25' Adam Zuzo
  • 39' Krzysztof Grabowski
  • 43' Krzysztof Grabowski
  • 46' Adam Zuzo
  • 49' Krzysztof Grabowski

Kary:

---

IV Liga
Mecz niewykorzystanych szans. Tak w skrócie można powiedzieć o spotkaniu Są gorsi kontra Magicy Zenona. Naprzeciw siebie stanęli sąsiedzi w tabeli. Są gorsi w przypadku zwycięstwa mogli się włączyć do walki o awans, natomiast wygrana Magików Zenona powodowała, że zespół ten równał się punktami ze swoim rywalem. Lepiej w spotkanie weszli gospodarze, którzy mieli więcej z gry i byli groźniejsi pod bramką przeciwnika. W 8 minucie Są gorsi po składnej akcji zdobyli prowadzenie. Gospodarze sklepali swojego rywala, a Mateusz Stępień dopełnił tylko formalności. Pięć minut później było 2:0. Wspomniany Mateusz Stepięń otrzymał prostopadłe podanie od bramkarza i ładnym strzałem po raz drugi pokonał golkipera gości. Po okresie przewagi zespołu Są gorsi, do głosu doszła drużyna Magików Zenona. Ciężar gry i zdobywania bramek na swoje barki wziął Paweł Jankowski. Najpierw zmniejszył dystans do jednej bramki strzelając gola bezpośrednio z rzutu wolnego, natomiast wyrównanie padło w 20 minucie, kiedy to Paweł skutecznie wykończył akcję całego zespołu. Do przerwy 2:2.
Drugie 25 minut stało pod znakiem niewykorzystanych sytuacji. Najpierw zaatakowali goście, którzy po zmianie stron mieli optyczną przewagę. Mieli swoje szanse lecz zawodziła skuteczność. Podobnie było z zespołem Są gorsi, którzy raczej nastawili się na kontry. Po jednej z nich trafili w słupek, a przy kilku okazjach zabrakło zimnej krwi. Minuty mijały a wynik remisowy nie ulegał zmianie i wszystko wskazywało że mecz zakończy się podziałem punktów. Szczęście uśmiechnęło się jednak do zawodników Magicy Zenona. W 42 minucie wykonywali oni rzut wolny. Bartłomiej Lis oddał silny strzał po którym piłka po drodze odbiła się od obrońcy czym zmyliła bramkarza i wpadła do siatki. Goście objęli prowadzenie, które jak się później okazało, nie oddali do końcowego gwizdka sędziego. Są gorsi tą porażką mocno oddalili swoje szanse na promocję do wyższej ligi, natomiast Magicy Zenona wskoczyli na 6 miejsce.

Są gorsi


Strzelcy:

  • Mateusz Stępień 8'
  • Mateusz Stępień 13'

Kary:

---

2

:

3

Magicy Zenona


Strzelcy:

  • 17' Paweł Jankowski
  • 20' Paweł Jankowski
  • 42' Bartłomiej Lis

Kary:

---


V Liga
Derby branży farmaceutycznej pomiędzy GSK a Haleon, tylko do przerwy były dość wyrównane i przyniosły sporo emocji. Gospodarze zaczęli mecz wolno, bez większego impetu, natomiast Haleon próbował konstruować swoje akcje opierając się głównie na błędach technicznych rywala. Pierwszoplanową postacią tego wieczoru okazał się Patryk Łukaszewski. To on w 12 minucie otworzył wynik spotkania po indywidualnym rajdzie i mocnym strzale z poza pola karnego. Jego impuls i chęć gry pociągnęły kolegów, którzy krok po kroku dzięki konstruktywnej i drużynowej grze GSK, zaczęli dominować nad swoim rywalem. Goście, nastawieni głównie na kontry nie zamierzali ułatwiać zadania przeciwnikowi i 20 minucie wyrównali po ładnej bramce z kontry Jakuba Milkowskiego. Ostatnie słowo w tej części należało jednak do gospodarzy, a dokładnie Adama Drgasa, który podobnie jak jego kolega z drużyny, popisał się indywidualnym rajdem i dał prowadzenie ekipie GSK tuż przed przerwą.
Na początku drugiej odsłony Adam Drgas podwyższył na 3:1. Odpowiedź Haleonu padła 3 minuty później, kiedy to Jakub Milkowski zmniejszył dystans do jednego "oczka". I to było wszystko na co stać było w tym dniu gości. W kolejnych minutach na boisku rządził zespół GSK. Grał szybko i efektownie nie dając wytchnienia ekipie Haleon. Gole zdobywali w każdej możliwej sytuacji bramkowej w pełni wykorzystując chaotyczną grę gości. Łącznie zaaplikowali swojemu rywalowi aż 8 bramek w drugiej odsłonie w pełni pokazując kto w tym dniu jest lepszy. Na bilans bramkowy GSK złożył się gole zdobyte przez Patryk Łukaszewskiego (33', 35', 47'), Tomasza Nowaka (39' i 50 ') oraz trafieniach Filipa Stojćić i Bartłomieja Bartkiewicza.

GSK


Strzelcy:

  • Patryk Łukaszewski 12'
  • Adam Drgas 25'
  • Adam Drgas 27'
  • Patryk Łukaszewski 33'
  • Patryk Łukaszewski 35'
  • Tomasz Nowak 39'
  • Filip Stojćić 42'
  • Patryk Łukaszewski 47'
  • Bartłomiej Bartkiewicz 49'
  • Tomasz Nowak 50'

Kary:

---

10

:

2

HALEON


Strzelcy:

  • 20' Jakub Milkowski
  • 30' Jakub Milkowski

Kary:

---


Druga potyczka piątoligowych zmagań pomiędzy WUW Poznań a How Many Times zakończyła się dość niespodziewanym wynikiem remisowym 1:1. Śmiało można uznać że jest to niespodzianka bowiem goście liczą się w grze o czołowe miejsca, natomiast strata punktów mocno tą sytuację utrudniła. Gospodarze przystąpili do potyczki bez zmian, a mimo to zdołali wyciągnąć remis. Ambitnie bronili swoją strefę bramkową. Umiejętnie przeszkadzali na swojej połowie w konstruowaniu akcji gości, którzy nie mieli pomysłu na sforsowanie szczelnej obrony. Bez ryzyka podejmowali decyzji zarówno w obronie jaki w ataku, co przyniosło wymierny efekt. Co prawda How Many Times w 7 minucie wyszli na prowadzenie po golu Witolda Konopko, jednak w dalszej części spotkania nie mogli się przebić się przez szczelna obronę WUW Poznań. Gospodarze choć rzadko zagrażali bramce rywala w 21 minucie wyrównali stan rywalizacji. Michał Pawłowski po szybkiej kontrze popisał się lobem z około 20 metrów i piłka wpadł siatki.
Druga połowa to nieustanne ataki gości, którzy bili głową w mur i skuteczna obrona WUW Poznań. W szeregach gości rosła frustracja bowiem gracze ekipy How Many Times byli bezradni na skutecznie broniącego się przeciwnika. Mieli swoje sytuacje, ale za każdym razem brakowało postawienia kropki na"i". Minuty mijały a piąty zespół V Ligi zachodził w głowę jak przechytrzyć defensywę przeciwnika. Ostatecznie ta sztuka im się nie udał i mecz zakończył się remisem co jest dużego kalibru niespodzianką. Rezultat ten w znaczący sposób oddalił ekipę How Many Times od podium, natomiast WUW Poznań ma nie lada satysfakcję bowiem zdobył punkt z wyżej notowanym zespołem.

WUW Poznań


Strzelcy:

  • Michał Pawłowski 21'

Kary:

---

1

:

1

How Many Times


Strzelcy:

  • 7' Witold Konopko

Kary:

---

 

                                                                                                                                                   Pozdrawiam

                                                                                                                                                  Maciej Kaniasty