Zwyżkowa forma Rossoneri, Leśne Dziadki wyszarpały remis, The Naturat postawił się R-Golowi

2024-11-15
Zwyżkowa forma Rossoneri, Leśne Dziadki wyszarpały remis, The Naturat postawił się R-Golowi

Tym razem w czwartkowy wieczór rozegraliśmy cztery spotkania w lidze futbolsport.pl. Ekipy FC Hilding Anders i Poznań Goats swoje mecze wygrały walkowerem. Panująca pogoda sprzyjała w rozegraniu stojących na dobrym poziomie potyczek. Dwa spotkania odbył się w I Lidze. Na starcie FC To The Top podejmował Rossoneri. Goście są wyraźnie na fali wznoszącej i odnieśli zasłużone zwycięstwo. Sporo emocji przyniosła potyczka pomiędzy Leśnymi Dziadkami FC Kwiatowe. Goście prowadzili już 3:1, ale skuteczna pogoń Leśnych Dziadków spowodowała że mecz zakończył się podziałem punktów. Z dobrej strony w meczu przeciwko ekipie R-Gol Poznań zaprezentował się zespół The Naturat. Podopieczni Mikołaja Obały postawili wysoko poprzeczkę faworytowi i choć przegrali, to zeszli z boiska z podniesionym czołem. W V Lidze ekipa Squadra nie sprostała drużynie GSK.

I Liga
Po słabym początku rundy, wyraźny wzrost formy odnotowuje ekipa Rossoneri, która odniosła czwarte zwycięstwo z rzędu. Rywalem podopiecznych Marcina Jaśkowiaka był ukraiński zespół FC To The Top. Samo spotkanie stało na dobrym poziomie i mogło zadowolić najwybredniejszych kibiców. W pierwszej fazie potyczki goście nieco oddali pola rywalowi i czyhali na przechwyty. Gracze FC To The Top mieli większe posiadanie piłki, ale nie mieli pomysłu na sforsowanie szczelnej defensywy Rossoneri. W 9 minucie Rossoneri objęło prowadzenie. Po rzucie rożnym, gola strzałem z głowy zdobył Jakub Budych. Od tego momentu goście przejęli inicjatywę i konstruowali kolejne ciekawe akcje. W 14 minucie na 0:2 podwyższył Adnan Zaid, który wykorzystał prostopadłe podanie, uprzedził bramkarza i ulokował piłkę w pustej bramce. Stracony gol po błędzie bramkarza mocno wpłynął na morale gospodarzy, którzy już do końca tej części nie umieli chwycić odpowiedniego rytmu. Co innego za to czerwono-czarni, którzy rozkręcili się na dobre. W 25 minucie, tuż przed przerwą zadali trzeci cios, a na listę strzelców wpisał się Marcin Straburzyński-Lupa.
Krótko po zmianie stron, dokładnie w 26 minucie Rossoneri prowadziło już 0:4. Gola zdobył Eryk Włodarczyk, który rozpoczął swój popis piłkarski. To on w dużej mierze ciągnął grę ofensywną Rossoneri i był zdecydowanie najjaśniejszą postacią drugich 25 minut. Podłamani obrońcy tytułu takim obrotem sprawy szukali kontaktowej bramki. Ta sztuka im się udała w 32 minucie, kiedy to Oleksandr Dukhno technicznym strzałem pokonał bramkarza gości. Zdobyty gol dodał animuszu gospodarzom, którzy stworzyli sobie jeszcze trzy dogodne okazje do zdobycia bramki. Niestety nie wykorzystali ich i to się zemściło. Katem zespołu był wspomniany Eryk, który dzięki bramkom z 38 i 41 minuty ustrzelił klasycznego hat-tricka. Mało tego, Eryk mógł spokojnie zdobyć jeszcze przynajmniej trzy bramki i asystować przy dwóch trafieniach, lecz przy tych akcjach zabrakło mu koncentracji. W końcowym fragmencie potyczki, goście kontrolowali wydarzenia na boisku, choć raz jeszcze dali się zaskoczyć kiedy to bramkę zdobył Nikita Zaviriukhim. Rezultat końcowy 2:6 w pełni pokazuje, która drużyna była w tym spotkaniu lepsza.

FC To The Top


Strzelcy:

  • Oleksandr Dukhno 32'
  • Nikita Zaviriukhim 44'

Kary:

---

2

:

6

Rossoneri


Strzelcy:

  • 9' Jakub Budych
  • 14' Adnan Zaid
  • 25' Marcin Straburzyński-Lupa
  • 26' Eryk Włodarczak
  • 38' Eryk Włodarczak
  • 41' Eryk Włodarczak

Kary:

---



Blisko trzeciego zwycięstwa w sezonie jesiennym była ekipa FC Kwiatowe w meczu przeciwko Leśnym Dziadkom. Broniący się przed spadkiem goście, zagrali dobre spotkanie i gdyby nie słabsze końcowe 8 minut, mogliby się cieszyć z trzech punktów, a tak muszą się zadowolić remisem. Pierwsze 25 minut bardzo wyrównane. Dużo gry był w środku pola, natomiast akcji podbramkowych jak na lekarstwo. Żadna z drużyn nie umiała chwycić odpowiedniego rytmu. Owszem od tyłu oba zespoły grały dość płynnie, lecz im bliżej bramki przeciwnika, tym było gorzej. Niemniej ekipie FC Kwiatowe udało się raz zaskoczyć obronę rywala. W 22 minucie Michał Stefaniak wykończył składną akcję całego zespołu i na przerwę schodziliśmy przy minimalnym prowadzeniu gości.
Druga odsłona w pierwszych minutach miała podobny przebieg jak pierwsza część z tą różnicą, że większa inicjatywa była po stronie gospodarzy. To oni szukali wyrównującej bramki i swój cel osiągnęli w 32 minucie. Po świetnym podaniu z rzutu rożnego przez Krystiana Nowickiego, Konrad Hekiert sprytnym strzałem wyrównał stan rywalizacji. Leśne Dziadki poczuły się pewnie i szły po kolejne bramki. Niestety zostali skarceni dwukrotnie w krótkim czasie przez Arkadiusza Kurcewicza. Imponujące było szczególnie drugie trafienie Arka, który popisał się rajdem przez niemal całe boisko. Zaskoczeni takim faktem gracze Leśnych Dziadków nie zamierzali zwieszać głów, tylko ruszyli do odrabiania strat. Osiągnęli wyraźną przewagę i raz po raz stwarzali sobie okazje bramkowe. Ich napór został nagrodzony w 42 minucie, kiedy to Jakub Łubianka zdobył kontaktową bramkę. Gospodarze jeszcze bardziej podkręcili tempo i na 4 minuty przed końcem mamy remis 3:3 po golu Szymona Goca. Rozpędzone "Leśne" nie zadowalały się tym i walczyły o pełną pulę, jednak ta sztuka im się nie udała i mecz zakończył się polubownym podziałem punktów. Goście zdobywają punkt, który może mieć szalenie ważne znaczenie w kontekście walki o utrzymanie.

Leśne Dziadki


Strzelcy:

  • Konrad Hekiert 32'
  • Jakub Łubianka 42'
  • Szymon Goc 46'

Kary:

---

3

:

3

FC Kwiatowe


Strzelcy:

  • 22' Michał Stefaniak
  • 37' Arkadiusz Kurcewicz
  • 38' Arkadiusz Kurcewicz

Kary:

---

IV Liga
Zawodnicy drużyny The Naturat rywalizowali tym razem z ekipą R-Gol Poznań, w barwach której występuje obecnie jej kilku byłych graczy. Dlatego też fakt ten był takim dodatkowym smaczkiem, który idealnie zapowiadał nam tą rywalizację jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W ligowej tabeli obie drużyny dzieli sporo miejsc i tym samym ich piłkarskie cele na finiszu tego sezonu są zupełnie inne. Gracze gospodarzy wciąż mają szanse na tytuł mistrzowski, natomiast gracze The Naturat już dziś mogą spokojnie planować swój kolejny sezon. Mimo to spotkanie to było bardzo emocjonujące, gdyż już w 7 minucie gry gracze gości za sprawą Maksymiliana Miszewskiego dość niespodziewanie obejmują prowadzenie 0-1. Rezultat ten utrzymywał się dość długo, gdyż defensywa gości skutecznie stawiała opór nasilającym się atakom ekipy R-Gol Poznań. Przełamanie gospodarzy nastąpiło tuż przed przerwą, gdzie bramkę wyrównującą w 19 minucie z ostrego kąta pola karnego zdobył Mateusz Hadyński, czym mocno ulżył swoim kolegom z drużyny. Wynikiem remisowym zakończyła się nam ta część spotkania. Podbudowani bramką wyrównującą gracze gospodarzy w 28 minucie wykonywali rzut wolny, który jeszcze wtedy nie wskazywał, że już za chwilkę Mateusz Skrzypczak będzie mógł utonąć radośnie w ramionach swych kolegów z zespołu. Pięknie i precyzyjnie wykonany strzał tuż przy obstawionym przez mur krótszym słupku bramki spowodował, iż gospodarze objęli wreszcie długo oczekiwane prowadzenie 2-1. Po tej straconej bramce pojedynek ten w dalszym ciągu mógł przynieść nam bramki po obu stronach boiska co skutkowało tym, iż gracze obu drużyn zaciekle i z uporem konstruowali swoje kolejne akcje. Niestety 41 minuta spotkania przyniosła graczom gości fatalny błąd w defensywie, z którego nie omieszkał skorzystać Mateusz Łuczkowski, który z futbolówką wbiegł do pustej bramki przez co mieliśmy wynik 3-1. Ta zbyt łatwo stracona bramka zapewne miała wpływ na losy tego spotkania, gdyż mimo tego, że w 48 minucie gry Maksymilian Miszewski zdołał zdobyć swoją drugą bramkę dla swojej drużyny to i tak wciąż prowadzili nieznacznie gracze w zielonych koszulkach 3-2. Nie mający już nic do stracenia gracze gości w samej końcówce meczu zostali skarceni za to, że postawili wszystko na jedną kartę przez co w ostatnich sekundach gry Dominik Głowacki ustala wynik spotkania na 4-2. Po bardzo interesującym spotkaniu gracze R-Gol Poznań inkasują kolejne trzy oczka dzięki czemu depczą po piętach liderowi tabeli, ekipie Kremików.

R-Gol Poznań


Strzelcy:

  • Mateusz Łuczkowski 19'
  • Mateusz Skrzypczak 28'
  • Mateusz Łuczkowski 41'
  • Dominik Głowacki 50'

Kary:

  • Filip Godurkiewicz32'

4

:

2

The Naturat


Strzelcy:

  • 7' Maksymilian Miszewski
  • 48' Maksymilian Miszewski

Kary:

  • 18'Jakub Przybylak


V Liga
W 11. kolejce ligowej GSK podejmował drużynę Squadra w emocjonującym meczu, który od samego początku układał się po myśli gospodarzy. Już w 6. minucie Paweł Pindel otworzył wynik spotkania, a chwilę później Piotr Mandrysz podwyższył na 2:0, co ustawiło ton dla dalszej części potyczki. Mimo przewagi GSK, goście z Squadra nie poddali się i w 14. minucie Łukasz Nowak strzelił kontaktowego gola, sprawiając, że mecz nabrał jeszcze większej intensywności. Od tego momentu zespół Squadra ambitnie dążył do wyrównania, ale GSK, doświadczony i dobrze zorganizowany, nie dawał rywalom zbyt wiele przestrzeni do manewru. Jakość gry GSK była widoczna, co pozwoliło im kontrolować sytuację na boisku do końca pierwszej połowy, która zakończyła się wynikiem 2:1.
Druga część meczu rozpoczęła się z ogromną determinacją ze strony graczy Squadra, którzy wierzyli, że mogą wywalczyć korzystny rezultat. Niestety, ich nadzieje szybko zostały rozwiane przez Edwarda Gorącego, który w 36. minucie zdobył trzecią bramkę dla GSK. Po tym trafieniu goście nie byli w stanie się podnieść, a GSK zyskiwał coraz większą kontrolę nad meczem. Mimo że Squadra walczyła o kolejne gole, brakowało im argumentów, aby zagrozić solidnej defensywie gospodarzy. GSK mądrze zarządzał grą, jednak słaba skuteczność nie pozwoliła im na wyższe zwycięstwo. Mecz zakończył się zasłużonym triumfem GSK, który potwierdził swoją dominację na boisku.

GSK


Strzelcy:

  • Paweł Pindel 6'
  • Piotr Mandrysz 7'
  • Edward Gorący 36'

Kary:

---

3

:

1

SQUADRA


Strzelcy:

  • 14' Łukasz Nowak

Kary:

---

 

                                                                                                                                          Pozdrawiam

                                                                                                                                          Maciej Kaniasty