Drugi tydzień zmagań ligi futbolsport.pl rozpoczął się od mocnego uderzenia. W I Lidze Niereal podejmował obrońcę tytułu. Po emocjonującym meczu wygrali gracze Fc To The Top. Trzy punkty zainkasował na starcie sezonu zespół Lutni Dębiec 2022, który pod wodzą nowego trenera, Macieja Palki w dobrym stylu rozprawił się ze spadkowiczem z II Ligi ekipą FC Grunwald. Z kolei w IV Lidze drugie zwycięstwo z rzędu odnotowały Zmarnowane Talenty. Frycowe na poziomie czwartoligowym płaci debiutant, zespół Osasuna Pampeluna, która tym razem nie sprostała drużynie McKinsey&Company. W najniższej lidze ostre strzelanie urządziło sobie How Many Times, który rozbił Squadrę. Emocji nie brakowało w meczu pomiędzy GSK i Poznań Goats. Goście prowadzili już 1:4, ale GSK zdołał odrobić straty i mecz zakończył się podziałem punktów.
I Liga
Wyrównane i emocjonujące widowisko stworzyły drużyny Niereal i FC To The Top. Dla gospodarzy była to inauguracja sezonu jesiennego, natomiast obrońca tytuł po porażce na starcie ligi, tym razem chciał się zrehabilitować. Pierwsza faza meczu należała do gospodarzy, którzy mieli więcej z gry i byli groźniejsi pod bramką rywala. W 10 minucie po serii błędów Nierealu, Oleksandr Tsybuliak dał prowadzenie gościom. W miarę upływu czasu do głosu doszli gospodarze, którzy potrzebowali zaledwie 120 sekund na odwrócenie rezultatu. Wyrównał Kamil Jańczak, a na 2:1 ładnym, plasowanym strzałem popisał się Radek Bogusz. Kolejne minuty to dużo gry w środku pola i gdy wydawało się że na przerwę zejdziemy przy wyniku 2:1, Oleksandr Dukhno sprytnym strzałem doprowadził do remisu.
Druga połowa to walka na całej szerokości i długości boiska. Obie ekipy mocno angażowały się w grę obroną przez co czystych okazji do zdobycia bramek było jak na lekarstwo. Niemniej z minuty na minutę było czuć stawkę meczu. Swoje szanse miał Niereal, szczególnie Maciej Kantarek, ale i FC To The Top nie pozostawał bierny i też próbował zdobyć zwycięską bramkę. Decydująca o losach meczu okazał się 44 minuta, kiedy to Anton Kutsenko huknął nie do obrony. Gospodarze próbowali wyrównać, ale w samej końcówce tylko raz udało im się zagrozić. Goście wytrwali napór przeciwnika i choć było dość nerwowo to dowieźli wygraną do końcowego gwizdka.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Niereal
2
:
3
FC To The Top
III Liga
Efekt nowej "miotły" tak można powiedzieć o drużynie Lutnia Dębiec 2022, która w swoim pierwszy meczu w III Lidze w dobrym stylu pokonała FC Grunwald. Od pierwszej minuty uwidoczniła się przewaga gospodarzy, którzy kierowani przez Darka Dudkę i Artura Marciniaka, byłego zawodnika Lecha Poznań i Warty Poznań, grali z polotem i widowiskowo. Wynik meczu w 7 minucie otworzył Bartosz Matuk, który wykończył ładną, składną akcję całego zespołu. Lutnia nie zadowalała się jednobramkowym prowadzeniem i szukała kolejnych goli. Stwarzała sobie sytuacje lecz zawodziła skuteczność. Goście, którzy dość licznie stawili się na to spotkanie dość rzadko zagrażali bramce gospodarzy. Raz tylko oddali groźny strzał w pozostałych przypadkach obrona beniaminka grała bez zarzutu. W 16 minucie znowu dał o sobie znać Bartek Matuk, który podwyższył na 2:0. W 21 minucie powinno być 3:0, jednak Wojtek Fieduk zmarnował "setkę".
Druga połowa to kontynuacja dobrej i konsekwentnej gry Lutni Dębiec 2022. Gospodarze świetnie rozgrywali piłkę od tyłu, a że rywal był bardzo bierny w swoich poczynaniach to co chwilę Lutnia stwarzał sobie sytuacje na kolejne bramki. W tej części wykorzystał tylko jedną w 34 minucie na listę strzelców wpisał się Jędrzej Szczepaniak. Goli powinno być więcej, gdyby nie dobra postawa bramkarza FC Grunwald. Goście choć personalnie nie wyglądali źle to pod względem piłkarski dużo im brakowało. Przede wszystkim dokładności w ostatniej fazie akcji. Bodajże przez 50 minut nie stworzyli sobie dogodnej, czystej okazji do zdobycia gola. Lutania Dębiec 2022 pod wodzą Macieja Palki rozpoczyna bardzo obiecująco sezon, natomiast FC Grunwald musi pomyśleć o grach kontrolnych by zgrać zespół.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Lutnia Dębiec 2022
3
:
0
FC Grunwald
IV Liga
W swoim drugim meczu, drugiej porażki doznał debiutant zespół Osasuna Pampeluna. Tym razem ekipa uległa drużynie McKinsey&Company. Obie drużyny podeszły do tego spotkania z nastawieniem ofensywnym i kreowały ciekawe akcje, ale brakowało w nich skuteczności. Spotkanie było prowadzone w szybkim tempie i płynnością, oba zespoły szanowały się wzajemnie i skupiły się na grze. W 12 minucie wynik spotkania otworzył Kais Ben El Hadj, który ciekawym uderzeniem pokonał bezradnego bramkarza drużyny Osasuna. W 18 minucie po składnej akcji drużyny MC Kinsey rezultat podwyższył ten sam zawodnik. Do przerwy 0:2 dla gości.
Po przerwie zdecydowanie do ataku ruszyli zawodnicy Osasuny Pampeluna i co róż stwarzali zagrożenie pod bramka przeciwnika. Niestety na ich niefart albo brakowało skuteczności, albo za każdym razem bramkarz był na posterunku i bronił niebezpieczne uderzenia w kilku sytuacjach. W 35 minucie niespodziewanie wynik na 3:0 podwyższył Szymon Ogiba kończąc szybko wyprowadzoną kontrę. Po zdobytej bramce przebieg spotkania nie uległ zmianie i nadal atakowali gospodarze lecz nieskutecznie. W 45 minucie wynik spotkania na 4:0 ustalił Szymon Ogiba. Podsumowując mecz był fajny i ciekawy dla oka z duża ilością ciekawych akcji. Wynik na pewno nie oddaje tego co działo się na murawie. McKinsey&Company inkasuje trzy punkty, natomiast Osasuna Pampeluna musi nabrać jeszcze doświadczenia i ogłady, a punkty na pewno zawitają na ich koncie.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Osasuna Pampeluna
0
:
4
McKinsey&Company
Drugie zwycięstwo z rzędu odniósł zespół Zmarnowane Talenty, który pokonał beniaminka, Blind Fish. Mecz nie stał na zbyt wysokim poziomie. Brakowało emocji i ciekawych zagrań. Gra dziwnie toczyła się skrzydłami z duża ilością niecelnych podań piłki w pole karne z obu stron. W pierwszych minutach żadna z drużyn nie zyskała zdecydowanej przewagi. Po mało intensywnym początku, w 15 minucie ożywił się zespół gospodarzy za sprawą Olgierda Nowakowskiego, który płaskim uderzeniu z lewego skrzydła w długi róg bramki dał prowadzenie Talentom. Można powiedzieć, ze w pierwszej połowie już nic wartego odnotowania się nie wydarzyło.
Druga odsłona przebiegająca w podobnym tempie co pierwsza część. Obi ekipy próbowały akcji raz z jednej strony raz z drugiej, jednak prócz dużo rozgrywania piłki przed polem karnym przeciwników nic z tego nie wychodziło. Oba zespoły raził sporą niedokładnością. Goście praktycznie w tym spotkaniu nie zagrozili bramce rywala, poza jednym groźnym uderzeniem z prawego skrzydła w boczna siatkę. Z kolei zespół Zmarnowanych Talentów kontrolowała mecz i jak nadarzyła się okazja powiększał przewagę bramkową. I tak w 39 minucie na 2:0 podwyższył Piotr Golon po błędzie obrońcy, a w 45 minucie wynik ustalił Igor Wietecki.
Zawody rozgrywane były w sportowej atmosferze na dość przeciętnym poziomie, ale jak to się mówi, nie styl się liczy tylko rezultat więc drużyna Zmarnowanych Talentów dopisała 3 punkty do ligowej tabeli.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:Zmarnowane Talenty
3
:
0
Blind Fish
V Liga
Zawodnicy drużyny GSK pomału wyrastają na zespół który nie lubi być faworytem danego spotkania tylko z pozycji kopciuszka podchodzić do rywalizacji z silniejszymi zespołami. Początek tego spotkania zdawał się potwierdzać tylko te słowa ponieważ już w 6 minucie gry Filip Stojćić skutecznie wykorzystał jedną ze swoich pierwszych podbramkowych sytuacji i dzięki temu gospodarze prowadzili 1:0. Taki scenariusz ewidentnie podrażnił graczy gości którzy od tego momentu zdawali się wrzucać drugi bieg który pozwoliłby im szybko zniwelować ten niekorzystny rezultat. Pożądane efekty przyniosła im sytuacja z 11 minuty gdzie udaną akcję indywidualną skutecznie sfinalizował Mikalai Siadletski i tym samym goniący korzystny rezultat gracze gości doprowadzają do wyrównania. Wyrównująca bramka tylko rozochociła jeszcze bardziej zawodników rodem z Ukrainy którzy w 17 minucie stanęli przed szansą na objęcie prowadzenia ponieważ sędzia zawodów podyktował im rzut karny. Ten stały fragment na bramkę pewnym strzałem zamienił Vladzislav Artihevich i dzięki temu gości prowadzili już 1:2. To jednobramkowe prowadzenie w zupełności nie zaspokajało grających jak w hipnozie zawodników czarnych koszul co w samej końcówce pierwszej połowy wykorzystali jeszcze dwukrotnie zawodnicy tej drużyny co w efekcie pozwoliło im schodzić na przerwę przy wyniku 1:4. Taki scenariusz zdawał się wskazywać że losy tego spotkania są już ustalone tak więc bez większych nadziei na większe emocje oczekiwaliśmy na rozpoczęcia drugich 25 minut. A te ku zaskoczeniu nas wszystkich przyniosły nam diametralną zmianę w postawie graczy GSK którzy już po 60 sekundach od wznowienia gry zdołali wbić swojemu rywalowi bramkę na 2:4. Jak się okazało trafienie to było tylko wstępem do pogoni bramkowej za swoim rywalem jaki uszykowali graczom gości zawodnicy GSK na kolejne minuty. Tak więc po kolei 32 minuta gry i Paweł Pindel strzela na 3:4. A trzy minuty później Adam Drgas doprowadza do upragnionego wyrównania dzięki czemu spotkanie to praktycznie rozpoczyna się od nowa. Ostatni kwadrans nie dostarczył nam mimo wielu prób i starań z obu stron już więcej bramek dlatego po ciekawym pojedynku obie drużyny zeszły z boiska niepokonane dzieląc się między sobą po jednym punkcie.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:GSK
4
:
4
Poznań Goats
Już w pierwszej minucie tego spotkania gracze gości uzyskali jednobramkowe prowadzenie które jak się później okazało chcąc nie chcąc wpłynęło na boiskowe wydarzenia. Szybko zdobyta bramka autorstwa Bartosza Pilaczyńskiego rozochociła do kolejnych ataków zawodników gości którzy opromienieni tym szybkim prowadzeniem natarli na swojego rywala z jeszcze większą ochotą. W efekcie w 8 minucie gry mieliśmy już wynik 0:2, ponieważ do bramki gospodarzy trafił Witold Konopko. Ten sam zawodnik tuż przed przerwą trafia na 0:3, dzięki czemu z trzybramkową przewagą gracze How Many Times schodzili na przerwę. Po zmianie stron byliśmy wciąż świadkami dominacji zawodników w czarnych strojach którzy w 26 minucie spotkania powiększają swoje prowadzenie na 0:4 a szczęśliwym strzelcem bramki był Marcel Szymkowiak. Cztery minuty później na listę strzelców wpisał się zawodnik gości Olivier Okarmus i tym samym mamy już wynik 0:5. Nie poddający się i walczący ambitnie gospodarze wkładali całe swoje serce w to by w tym spotkaniu zaliczyć jakieś swoje honorowe trafienie. Niestety jakoś ich zagrań i podejmowanych decyzji w tym spotkaniu na tą nagrodę zwyczajnie nie zasługiwała co skrupulatnie w samej końcówce meczu jeszcze dwukrotnie wykorzystali ich rywale i dzięki temu odnoszą oni swoje premierowe zwycięstwo w stosunku 0:7.
Strzelcy: Kary: Strzelcy: Kary:SQUADRA
0
:
7
How Many Times
Pozdrawiam
Maciej Kaniasty