Dublet Nat Geo, Pro4you lepsze od PLUSdo, FlexLink wypunktował MKS Przemysław Legends

2024-05-10
Dublet Nat Geo, Pro4you lepsze od PLUSdo, FlexLink wypunktował MKS Przemysław Legends

To był udany czwartek dla zawodników Nat-Geo, którzy odnieśli dwa niezwykle cenne zwycięstwa. Najpierw pokonali FC Faworyta, by w drugim meczu pełnym dramaturgii pokonać ekipę United 1998. Ciekawie zapowiada się walka o czołowe lokaty w II Lidze, gdzie drugą porażkę z rzędu odnotowała ekipa PLUSdo Metalmex. Podopieczni Piotra Perza tym razem nie sprostali ekipie FC PRO4YOU, która dzięki wygranej włączyła się do walki o pierwszą ligę. Drugą wygraną w tym tygodniu zaliczył FlexLink. Czerwono biali ograli MKS Przemysław Legends, choć z przebiegu meczu nie byli drużyną zdecydowanie lepszą.

I Liga
Dwa mecze tego wieczora rozgrywała drużyna Nat-Geo. Ich pierwszym rywalem była ekipa o dumnie brzmiącej nazwie - FC Faworyt. Gra od samego początku była bardzo dynamiczna i przy tym wyjątkowo czysta. Nat-Geo próbowali ataków pozycyjnych, natomiast gospodarze włączali swoje motorki w nogach i bardzo szybko przedostawali się przed pole karne gości. Im bliżej byli jednak bramki, tym szło im gorzej, ewidentnie mieli rozregulowane celowniki. Mecz był bardzo wyrównany z lekkim wskazaniem na Nat-Geo. Mimo okazji po obu stronach do przerwy nie zobaczyliśmy bramek.
Po zmianie stron obraz gry zbytnio nie uległ zmianie. Goście przeważali, ale nie umieli udokumentować to golem. Z kolei FC Faworyt też był blisko zdobycia bramki lecz w decydujących momentach ich strzały był albo niecelne albo zbyt lekkie. Na 10 minut przed końcem Nat-Geo dopięło swego i po składnej akcję na listę strzelców wpisał się Daniel Wiśniewski. FC Faworyt ruszył do ataku, i niestety dla niego nadział się na kontry. W dwóch ostatnich minutach stracił dwie bramki autorstwa Dawida Borkowskiego i mecz zakończył się zwycięstwem gości 0:3. Nat-Geo zainkasowali ważne 3 punkty, natomiast Faworyt pozostaję z jednym zwycięstwem, tuż przed grupą spadkową.

FC Faworyt


Strzelcy:

-

Kary:

---

0

:

3

Nat-Geo


Strzelcy:

  • 40' Daniel Wiśniewski

Kary:

---

Dziwny przebieg miało to spotkanie w którym to na przeciw siebie stanęły dwie dobrze sobie znane drużyny. Wszystko to za sprawą graczy gospodarzy, którzy to po piorunująco skutecznym początku spotkania w 16 minucie prowadzili ze swoim rywalem po dwóch bramkach Piotra Sawicza oraz jednej Patryka Schulza już 3:0. No właśnie i gdy wydawało się, że boiskowy scenariusz tej potyczki zdaje się już nam wskazywać drużynę wiodącą i bliższą wygranej nagle zjednoczeni zaczęli minimalizować swoją przewagę. Tak więc wpierw Dawid Borkowski w 19 minucie swoim kolanem zmienia lot piłki, która wpada do bramki gospodarzy i goście zdobywają kontakt. A na minutę przed przerwą pozostawionemu odrobinę swobody w polu karnym Tomkowi Mijalskiemu udaję się sprytnie przechytrzyć bramkarza gospodarzy i tym samym obie ekipy zeszły na przerwę z wynikiem 3:2. Przerwę w spotkaniu spożytkowali lepiej podopieczni Pawła Tuliszki, którzy tuż po wznowieniu gry w 26 minucie zdołali doprowadzić do wyrównania, ponieważ pozostawiony bez krycia na ułamek sekundy Radosławowi Majewski zdobywa bramkę na 3:3. Taki wynik tej konfrontacji zdawał się nie interesować żadnej z drużyn, dlatego w kolejnych minutach tego pojedynku oglądaliśmy kolejną wymianę licznych sytuacji pod bramkowych okraszoną kolejnymi bramkami dla obu zespołów. Tak więc gdy w końcówce tego spotkania mieliśmy wynik 5:5 wydawało się, iż mimo wielkich chęci na zwycięstwo jednych i drugich pojedynek ten zakończy się jednak podziałem punktów. Jednak los chciał inaczej ponieważ po jednym z kontrataków gości Łukasz Tarka w 47 minucie meczu zmusił do kapitulacji golkipera gospodarzy i dzięki temu goście praktycznie rzutem na taśmę zgarniają komplet punktów, który przypieczętowuje ich drugie zwycięstwo osiągnięte tego dnia w drugim spotkaniu.

United 1998


Strzelcy:

  • Patryk Schulz 4'
  • Piotr Sawicz 10'
  • Piotr Sawicz 15'
  • Patryk Schulz 34'
  • Dawid Kłos 38'

Kary:

---

5

:

6

Nat-Geo


Strzelcy:

  • 24' Tomek Mijalski
  • 33' Artur Skorupka

Kary:

---

II Liga
Żywe i ciekawe było spotkanie dwóch drużyn lokujących się w górnej połowie tabeli drugiej ligi. Zdecydowanie lepiej mecz ten rozpoczął zespół FC PRO4YOU. Od samego początku osiągnął optyczną przewagę i już w 4. minucie wyszedł na prowadzenie. Rzut wolny na gola zamienił Oleksandr Korieniev. Nie strzelił on jakoś fenomenalnie, ale piłka przeszła przez słabo spełniający swoją rolę mur i zatrzepotała w siatce. Z biegiem czasu ekipa PLUDdo Metalmex zaczęła dochodzić do głosu i stwarzać pierwsze okazje. W 20. minucie ładnym strzałem z dystansu popisał się Adam Dec i mieliśmy remis. Kluczowe dla losów spotkania okazały się kolejne minuty. To wtedy gospodarze zaaplikowali rywalom dwa następne trafienia. Po 120 sekundach od straty gola na 1:1 trafił Ilia Tonhevych a jeszcze przed zakończeniem pierwszej odsłony na 3:1 podwyższył najlepszy na boisku Korieniev. Dwubramkowe prowadzenie trochę uśpiło graczy PRO4YOU którzy drugą połowę zaczęli sennie. Były co prawda dwie doskonałe okazje na kolejne bramki, jednak mylił się potwornie w doskonałych sytuacjach Zurab Kukava. Ton grze nadawali jednak walczący zaciekle o odwrócenie losów meczu goście. Świetną partię rozgrywał jednak bramkarz Yevhenii Rykhlov. W 38. minucie kolejną szybką akcję gości przerwał faulem Ihor Mykhalchuk i wydawało się, że jest to idealna okazja dla gości na złapanie kontaktu. Jednak gra w przewadze nie przyniosła spodziewanego efektu. Efekt ten przyszedł chwilę później kiedy to piłkę w siatce umieścił Piotr Perz. Na całkowite odrobienie strat zabrakło już jednak sił i pomysłu. Gospodarze w końcówce mądrze się bronili, wybijali z rytmu swoich przeciwników i po końcowym gwizdku dopisali sobie do dorobku pełną pulę. Zwycięstwo to pozwala im wskoczyć na drugie miejsce w tabeli i wyprzedzić wczorajszego bezpośredniego rywala.

KS Korona


Strzelcy:

  • Ilia Tonhevych 22'

Kary:

  • Ihor Mykhalchuk38'

3

:

2

PLUSdo Metalmex


Strzelcy:

  • 20' Adam Dec
  • 43' Piotr Perz

Kary:

---

III Liga
Drugą wygraną z rzędu zanotował w rywalizacji trzecioligowców FlexLink. Gospodarze tego meczu nie mogą jednak w pełni być zadowoleni ze swojej postawy. Mecz przeciwko MKS Przemysław Legends mógł spokojnie stać się klasycznym przykładem jak nie wygrać meczu, który jest już praktycznie wygrany. W początkowych dwudziestu minutach FlexLink był zespołem zdecydowanie lepszym i po ładnych akcjach strzelał kolejne bramki. Sławomir Osak, Dawid Radzicki, Emil Tomczyk i mieliśmy tuż przed przerwą spokojne prowadzenie 3:0. Do tego czasu goście zagrażali bramce przeciwników jedynie sporadycznie po wrzutkach ze stałych fragmentów gry. Pod koniec pierwszej połowy nastąpiła jednak totalna dekoncentracja w obozie prowadzących i w odstępie kilkudziesięciu sekund najpierw głową Łukasz Sałata a chwilę później po rykoszecie Maurycy Janczewski zmniejszyli rozmiary swojego deficytu do tylko jednego gola. To napędziło słabo grający przed przerwą zespół gości. W drugą połowę weszli bardzo zmotywowani. W ataku dwoił się i troił Sałata, ale w dwóch sytuacjach zabrakło mu nieco szczęścia. Gospodarze długo nie potrafili wrócić na odpowiednie tory. Dopiero w 39. minucie strzałem w krótki róg popisał się Adrian Janaszek i wlał w serca kibiców FlexLink więcej spokoju. Goście musieli postawić wszystko na jedną kartę, ale na kolejnego gola nie było ich stać. Na dwie minuty przed końcem rzut rożny gospodarzy przyniósł im ostatniego gola meczu. Wycofaną na strzał piłkę dobrze uderzył Osak i strzelił swojego drugiego gola w tym meczu. Ostatecznie mecz ten wygrała drużyna lepsza. Ale spotkanie to pokazało, jak niewiele trzeba by z komfortowego prowadzenia doprowadzić do sporej nerwowości.

FlexLink


Strzelcy:

  • Sławomir Osak 8'
  • Dawid Radzicki 14'
  • Emil Tomczyk 19'
  • Adrian Janaszek 39'
  • Sławomir Osak 48'

Kary:

---

5

:

2

MKS Przemysław Legends


Strzelcy:

  • 22' Łukasz Sałata
  • 23' Maurycy Janczewski

Kary:

---

 

                                                                                                                                                         Pozdrawiam

                                                                                                                                                       Maciej Kaniasty