Rossoneri i Magicy Zenona na fali wznoszącej.

2024-02-12
Rossoneri i Magicy Zenona na fali wznoszącej.

Dużo się działo w weekendowych zmaganiach ligi halowej futbolsport.pl. Szczególnie niedziela rozgrzała nas do czerwoności. Sprawozdanie z weekendu rozpoczniemy jednak od piątku. Tym razem na pięć spotkań rozegraliśmy tylko trzy potyczki, ponieważ dwa mecze zakończyły się walkowerami. Najpierw na parkiet wybiegły ekipy Magicy Zenona i Feniks. Potyczka nie była olśniewającym widowiskiem, a zespołem lepszym okazała się ekipa Magików. Drugie spotkanie to Laga na Benego kontra FC Faworyt. To spotkanie miało dziwny przebieg. Więcej z gry miał FC Faworyt, ale skuteczniejszym teamem była Laga i to ona mogła się cieszyć z kolejnych trzech punktów. Zdecydowanie najlepszą potyczka piątkowej serii było spotkanie pomiędzy Rossoneri, a Erjotem Polska. Erjot to czerwona latarnia halowych rozgrywek, ale w każdym meczu ambitnie walczy. Tym razem po raz kolejny czegoś zabrakło i zespół musiał uznać wyższość doświadczonej ekipy Rossoneri.

Spotkanie Magicy Zenona kontra Feniks nie zachwyciło. Obie ekipy grały bardzo chaotycznie i niedokładnie. W większości akcje były szarpane, a sytuacje podbramkowe bardziej wynikały z przypadkowych zagrań i prostych błędów, niż przemyślanych akcji. Zdecydowanie brakowało uporządkowanej gry, choć nieznacznie lepiej w tym elemencie wyglądał zespół gospodarzy, który w 10 minucie po indywidualnej akcji Michała Geislera objął prowadzenie. Kolejna bramka padła w samej końcówce pierwszych 17 minut, kiedy to na listę strzelców wpisał się Valentyn Shulepa.
Po zmianie stron nieco lepiej zaczął grać zespół Feniksa, czego efektem był gol zdobyty w 21 minucie przez Ihor Buzinskyi. Ogólnie ta część była zdecydowanie lepsza w wykonaniu obu drużyn. Po 180 sekundach od straty bramki, Magicy Zenona znowu prowadzili dwoma "oczkami" po trafieniu Macieja Geislera. Kolejne minuty to wymiana ciosów. Akcja za akcję. W efekcie goście zdobywają drugą bramkę i zapowiadała się emocjonująca końcówka. Feniks atakował, ale Magicy mądrze się bronili. Nie dali się zaskoczyć i dowieźli zwycięstwo do końcowej syreny.
Zawodnik meczu: Michał Geisler - Magicy Zenona

Magicy Zenona


Strzelcy:

  • Michał Geisler 10'

Kary:

---

3

:

2

Feniks


Strzelcy:

  • 21' Ihor Buzinskyi
  • 28' Ihor Buzinskyi

Kary:

  • 23'Kyrylo Babak

Dość dziwny przebieg miało spotkanie Lagi na Benego z FC Faworyt. Drużyną lepszą i stwarzającą sobie więcej sytuacji byli gracze FC Faworyt, jednak w piłce liczą się bramki, a te zdobywał głównie zespół gospodarzy. Nie byłoby tak korzystnego rezultatu, gdyby nie postawa w bramce Jarosława Matuszewskiego, który bronił jak w transie i zdecydowanie był pierwszoplanową postacią swojej drużyny. Wynik otworzył w 7 minucie Adrian Fiołka. Po kolejnych 180 sekundach było 2:0 za sprawą Kacpra Buczko. Goście atakowali, ale nie mieli sposobu na dobrze dysponowanego Jarka. Z kolei zawodnicy Lagi mogli pochwalić się niemal 100% skutecznością. W 13 minucie drugie swoje trafienie zaliczył Adrian Fiołka, a tuż przed zmianą stron zobaczyliśmy jeszcze dwa gole. Najpierw na 4:0 podwyższył Michał Wencel, a po stronie gości gola zdobył Nikita Asmalovski.
Drugie 17 minut to dominacja FC Faworyt, którzy mimo sporej przewagi bili głową w mur. Stworzyli sobie kilka świetnych okazji, ale za każdym razem to golkiper gospodarzy wychodził z nich obronną ręką. Nie dał się w tej części ani razu pokonać i dzięki temu Laga na Benego mogła świętować trumf. Jeszcze w samej końcówce wynik ustalił Adrian Fiołka.
Zawodnik meczu: Jarosław Matuszewski - Laga na Benego.

Laga na Benego


Strzelcy:

  • Adrian Fiołka 7'
  • Kacper Buczko 9'
  • Adrian Fiołka 13'
  • Michał Wencel 16'
  • Adrian Fiołka 34'

Kary:

---

5

:

1

FC Faworyt


Strzelcy:

  • 28' Nikita Asmalovski

Kary:

---

Po zwycięstwie w turnieju futbolsport.pl CUP 2024, zwyżkową formę odnotowuje ekipa Rossoneri, która tym razem rozprawiła się z ekipą Erjot Polska. Choć goście to czerwona latarnia rozgrywek halowych i nie zdobyli jeszcze punktu, to postawili Rossoneri wysoko poprzeczkę. Przez większość meczu prowadzili wyrównany bój, a ulegli, bo nie do końca wychodzi im gra z wysoko grającym bramkarzem. W pierwszej odsłonie więcej z gry mieli gracze Rossoneri, ale na pierwszą bramkę czekać musieliśmy do 9 minuty, kiedy to Michał Jaśkowiak dał prowadzenie gospodarzom. Kolejne minuty należały do gości, którzy grali z wysoko postawionym bramkarzem. Niestety ta taktyka do przerwy nie zdała egzaminu, bowiem w ostatniej minucie pierwszej części gracze Rossoneri z zimną krwią wykorzystali odważnie grających przeciwników. Bramki Stanislav Hrozdyka i Marcina Straburzyńskiego-Lupa ustaliły wynik 3:0 dla Rossoneri.
Początek drugiej odsłony udany dla drużyny Erjot Polska. W końcu obrana taktyka przyniosła efekt i zespół zdobył dwie bramki, zmniejszając dystans do jednego "oczka". Najpierw w 19 minucie na listę strzelców wpisał się Maksymilian Suwiczak - bramkarze Erjotu, a po dwóch minutach gola zdobył Dawid Chałupniczak. Dwie szybko stracone bramki zadziałały na Rossoneri niezwykle motywująco. Ekipa przeszła do ofensywy i odpowiedziała trzema trafieniami. Gole kolejno zdobyli Mateusz Murawski dwie w 23 i 30 minucie i Marcin Straburzyński-Lupa jedną w 28 minucie i zrobiło się 6:2. Goście niezrażeni takim obrotem sprawy konsekwentnie grali swoje i zdołali zmniejszyć rozmiary porażki. Najpierw swoją drugą bramkę zdobył bramkarz, Maksymilian Suwiczak, a w ostatnich sekundach gola strzelił Krzysztof Filas, a mecz zakończył się wynikiem 6:4.
Zawodnik meczu: Marcin Straburzyński-Lupa

Rossoneri


Strzelcy:

  • Michał Jaśkowiak 9'
  • Marcin Straburzyński-Lupa 17'
  • Mateusz Murawski 23'
  • Marcin Straburzyński-Lupa 28'
  • Mateusz Murawski 30'

Kary:

---

6

:

4

Erjot Polska


Strzelcy:

  • 19' Maksymilian Suwiczak
  • 21' Dawid Chałupniczak
  • 30' Maksymilian Suwiczak
  • 34' Krzysztof Filas

Kary:

---

 

                                                                                                                                                                    Pozdrawiam

                                                                                                                                                                  Maciej Kaniasty