Szósta wygrana Rossoneri, FC Kwiatowe lepsze od Lutni Dębiec

2023-05-18
Szósta wygrana Rossoneri, FC Kwiatowe lepsze od Lutni Dębiec

Sporo się dzieje w lidze futbolsport.pl na każdym szczeblu rozgrywek. Środa znowu przyniosła nam kilka emocjonujących potyczek, w tym dwie hitowe. W I Lidze trzeci w tabeli zespół Junikowo Crew podejmował lidera Rossoneri. Po dynamicznym i świetnym widowisku Rossoneri odniosło zwycięstwo i przedłużyło serię wygranych do sześciu. Z kolei w IV Lidze Grupa B w meczu na szczycie Lutnia Dębiec (dotychczasowy lider) musiała uznać wyższość ekipy FC Kwiatowe (drugi w tabeli) i tym samy obie drużyny zamieniły się miejscami. Wreszcie chwilę radości miał zespół Poznańskich Orłów, który skromnie, ale pokonał FC Grunwald. Ciężką przeprawę miał zespół Antdata, który grał z FlexLink. Mimo, że FlexLink plasuje się na ostatniej pozycji bez zdobyczy punktowej, to w meczu przeciwko Antdata pokazał się z bardzo dobrej strony i był bliski remisu. Niestety fatalny błąd pod koniec meczu zadecydował, że goście wyszli z tej potyczki zwycięsko. Długo na pierwsze punkty musiał czekać zespół Yanosik Team, aż w końcu się udało. Ekipa pokonała Widocznych bez straty bramki. Chyba zbyt długi okres przygotowawczy spowodował, że drużyna AFC Smile nie może wejść na właściwy tor. Tym razem ekipa AFC Smile uległa Witaminowym Ancymonom, a o końcowym sukcesie gości zadecydował hat-trick strzelony przez Bartka Siekierę.

I Liga
Wisienką na torcie środowych zmagań był mecz dwóch czołowych drużyn sezonu wiosennego, czyli Junikowo Crew, kontra lider tabeli Rossoneri. Obie drużyny przystąpiły do potyczki nieco osłabione, choć należy przyznać, że braki kadrowe Junikowa Crew były znaczne. Nie grali Paweł Grabia, Milenas Kostas i Wojtek Krygier. Po stronie gości zabrakło tylko kontuzjowanego Jakuba Budycha. Początek meczu był bardzo spokojny. Gospodarze ustawieni dość nisko z wysuniętym na szpicy Janem Juskowiakiem czekali na ataki lidera, który jednak absolutnie się do tego nie kwapił i bardziej przypominał zespół z zeszłego sezonu, kiedy to powoli wchodził na obroty. Potwierdziła to 4 minuta spotkania, gdy po prostej stracie gości na własnej połowie Rafał Piotrowski wyprowadził Junikowo na prowadzenie. Mimo straty bramki Rossoneri wbrew pozorom nie wrzucili wyższego biegu. Zaczęli za to grać bardziej uważnie i w 9 minucie wyrównali stan rywalizacji po trafieniu Tomka Dutkiewicza. Radość ekipy Marcina Jaśkowiaka minutę później zaburzyła żółta kartka dla Jakuba Tecława. Mimo osłabienia, lider bardzo spokojnie wybronił grę w przewadze, a w 15 minucie objął prowadzenie po fenomenalnej bramce Kamila Postoła. Kamil wykorzystał zagranie Mateusza Murawskiego i w pełnym biegu huknął w same okienko. Odpowiedź gospodarzy była niemal natychmiastowa. Po 60 sekundach wyrównał po świetnej indywidualnej akcji Jakub Ciskowski. Ten sam zawodnik jeszcze przed przerwą trafił w poprzeczkę.
Drugie 25 minut to zupełnie inna gra. Wyżej wyszedł lider gospodarzy Krzysztof Krygier, który indywidualnymi akcjami próbował stwarzać przewagę lub samemu kończyć akcje Junikowa Crew. Miał jednak dwóch świetnie dysponowanych przeciwników Kacpra Klause i Marcina Straburzyńskiego-Lupa, którzy po zmianie stron byli nie do przejścia, ale nawet gdy się to Krzyśkowi udało, to kapitalnie jego strzały bronił Olek Vovnianko. Choć fizycznie i indywidualnie gospodarze sprawiali lepsze wrażenie, to jako zespół lepiej wyglądał zespół Rossoneri. I to było kluczem do zwycięstwa. W 37 minucie Rossoneri obejmuje prowadzenie po golu Tomka Dutkiewicza, a trzy minuty później goście wyprowadzają zabójcza kontrę po przechwycie Mateusza Murawskiego. Kontrę wykończył z zimną krwią Jakub Tecław. Potem po dość kontrowersyjnej decyzji sędziowskiej gospodarze wykorzystują rzut karny, a strzelcem okazuje się Jakub Ciskowski. Chwilę później kuriozalny błąd popełnia golkiper Rossoneri i Junikowo staje przed szansą wyrównania. Strzał jednak z rzutu wolnego zostaje zablokowany. Końcówka spotkania niezwykle emocjonująca, ale zwycięska dla Rossoneri. Najpierw dwukrotnie fenomenalnymi paradami popisał się Piotr Kuźma, który obronił strzały Kacpra Klause i Kamila Postoła. To co się nie udało chwilę wcześniej, udało się w 48 minucie wspomnianemu Kacprowi, który strzałem w krótki róg ustalił wynik meczu. Dzięki wygranej czerwono-czarni coraz wygodniej czują się na fotelu lidera. Brawa należą się jednak za ten mecz obu drużynom.

Medflow Junikowo Crew


Strzelcy:

  • Rafał Piotrowski 4'
  • Jakub Ciskowski 15'
  • Jakub Ciskowski 45'

Kary:

---

3

:

5

Rossoneri


Strzelcy:

  • 15' Kamil Postół
  • 40' Jakub Tecław
  • 48' Kacper Klause

Kary:

  • 10'Jakub Tecław

II Liga
Po ostatniej niefortunnej serii bez zwycięstwa, zespół Orłów musiał podnieść się i zdobyć cenne punkty w walce o utrzymanie. Do tego przyczynił się Kamil Kapałczyński, który już w 6 minucie po pięknej indywidualnej akcji wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Jak dało się domyśleć, mecz ten był bardzo zacięty, a żaden z zespołów nie ryzykował, co powodowało, że obie drużyny starały się szachować swoich rywali. Grunwald starał się kontrolować mecz w środku pola, z kolei Orły postawiły na mądre ustawienie taktyczne w obronie, co skutkowało brakiem dogodnych sytuacji dla rywali. Pierwsza połowa zapowiadała bardzo wyrównaną dalszą część meczu. Gospodarze lekko zmęczeni postanowili utrzymać myśl taktyczną i nadal skutecznie bronić całym zespołem, z kolei zespół Grunwaldu zmienił podejście szukając luk w obronie rywali. To przyczyniło się do dwóch dogodnych okazji, lecz w tych sytuacjach bramkarz Orłów pewnie interweniował. Intensywna oraz zacięta gra spowodowała, że oba zespoły straciły po jednym zawodniku ze względu na kontuzje, które wydarzyły się praktycznie jedna po drugiej. Resztę meczu gospodarze próbowali przypieczętować wynik, lecz po dwóch niewykorzystanych sytuacjach sam na sam wynik utrzymał się bez zmian. Dla Orłów jest to cenne odbicie się od dołu tabeli i pozwala im w dalszym stopniu walczyć z zespołami z górnej części tabeli nie martwiąc się na ten moment utrzymaniem.

Poznańskie Orły


Strzelcy:

  • Kamil Kapałczyński 6'

Kary:

---

1

:

0

FC Grunwald


Strzelcy:

-

Kary:

---

Blisko pierwszej zdobyczy punktowej był zespół FlexLink, któremu wyraźnie się nie wiedzie w obecnej rundzie. Rywalem ekipa Antdata, która radzi sobie całkiem nieźle jak na beniaminka. Faworytem byli goście, ale jak to bywa w piłce swoją wyższość należy udowodnić na boisku. A tu wbrew pozoru nie było łatwo. Gospodarze zagrali całkiem przyzwoite spotkanie i gdyby nie fatalny błąd pod koniec meczu mogliby się cieszyć z remisu. Ale po kolei. Pierwsza połowa upłynęła pod dyktando gości, którzy stworzyli sobie kilka doskonałych okazji, jednk długo nie mogli znaleźć drogi do bramki. Dwukrotnie w poprzeczkę trafił Krystian Krystkowiak. Innym razem świetnymi paradami popisywał się bramkarz FlexLink, który był zdecydowanie pierwszoplanową postacią swojego zespołu. Gdy wydawało się że do przerwy Antdata nie przełamie muru obronnego FlexLink w 23 minucie po raz kolejny strzał oddał Krystian Krystkowiak. Był on na tyle celny i precyzyjny że piłka leciała do bramki, a dodtkowo po drodze jeszcze odbiła się od głowy Jakuba Małeckiego i wpadła do siatki. 0:1 dla Antdaty. Tu należy wspomnieć że w pierwszych 25 minutach gospodarze sporadycznie zagrażali bramce przeciwnika. Nie dość wspomnieć ze nie stworzyli sobie żadnej dogodnej okazji do zdobycia bramki.
Inaczej było w drugiej części. FlexLink zaczął grać odważniej i w 29 minucie wyrównał stan rywalizacji. Adrian Janaszek bezpośrednim strzałem z rzutu rożnego umieścił piłkę w bramce. Zdobyty gol rozochocił FlexLink, który był blisko prowadzenia, jednak piłka po strzale z głowy Adriana Janaszka całym obwodem nie minęła linii bramkowej. Było to wyraźne ostrzeżenie dla gości, którzy od tego momentu podkręcili tempo i z dużą intensywnością atakowali bramkę rywala. Stworzyli sobie kilkanaście doskonałych szans, jednak bramka jak zaczarowana nie chciała wpaść. Oczywiście swoje trzy grosze do tego dołożył również bramkarz FlexLink, który bronił jak w transie. Swoją szansę na gola miał również FlexLink, a dokładnie Dawid Radzicki. Piłka po jego strzale odbiła się od słupka. I gdy wydawało się że mecz zakończy się podziałem punktów, błąd przy zagraniu z autu popełnił Remigiusz Szóstak. Zagrał on piłkę wzdłuż pola karnego z czego skorzystał Krystian Krystkowiak i z zimną krwią zdobył bramkę na wagę trzech punktów. Ostatecznie Antdata wygrywa i wskakuje na trzecie miejsce, a FlexLink nadal pozostaje bez punktów na drugoligowym poziomie.

FlexLink


Strzelcy:

  • Adrian Janaszek 29'

Kary:

  • Adrian Janaszek24'

1

:

2

Antdata


Strzelcy:

  • 23' Jakub Małecki
  • 47' Krystian Krystkowiak

Kary:

---


IV Liga Grupa A
Pierwszy komplet punktów zainkasował w tym sezonie zespół Yanosik Team, który czynu tego dokonał pokonując 4:0 zespół Widocznych. Spotkanie to lepiej rozpoczęli zawodnicy ekipy Yanosik Team, którzy w pojedynku dwóch drużyn z dolnych rejonów IV ligi grupy B zaprezentowali w tym spotkaniu więcej argumentów piłkarskich, które w decydujących momentach zadecydowały i to właśnie oni potrafili sobie wpierw wypracować dogodne sytuacje podbramkowe, które później skutecznie zamienili na zdobycze bramkowe. Dwukrotnie Jakub Jóźwiak oraz dwukrotnie Dawid Kaczmarowski zadecydowali o tym iż premierowe zwycięstwo gospodarzy stało się faktem. Ozdobą tego spotkania było trafienie Dawida Kaczmarowskiego z 18 minuty kiedy to jego strzał z dalszej odległości wylądował w samym okienku bramki rywala. Dla borykających się swoimi brakami kadrowymi ekipy Widocznych porażka ta jest już piątym przegranym spotkaniem z rzędu, które zapewne nie miałoby miejsca, gdyby w ich szeregach mógł wystąpić ich kontuzjowany kapitan Przemysław Majer.

Yanosik Team


Strzelcy:

  • Jakub Jóżwiak 7'
  • Dawid Kaczmarowski 18'
  • Dawid Kaczmarowski 21'
  • Jakub Jóżwiak 41'

Kary:

---

4

:

0

Widoczni


Strzelcy:

-

Kary:

---

IV Liga Grupa B
To był kolejny szlagier IV Ligi Grupa B. Mowa o meczu pomiędzy Lutnią Dębiec, a FC Kwiatowe. Potyczka dwóch czołowych ekip nie zawiodła i była dość ciekawym widowiskiem. Więcej z gry i lepiej poukładany piłkarsko był zespół gości, który od pierwszej minuty narzucił swój styl. W efekcie już w 5 minucie Arkadiusz Korcewicz otworzył wynik spotkania. Szybko stracona bramka wprowadziła w szeregi gospodarzy sporą nerwowość bowiem nie mieli oni pomysłu na zaskoczenie dobrze dysponowanego przeciwnika. Z kolei FC Kwiatowe grało pewnie i raz po raz zagrażało bramce rywala. To, że nie wpadły kolejne bramki to duża zasługa bramkarza Lutni Dębiec oraz nieporadności w decydujących momentach zawodników FC Kwiatowe. Nie mniej goście w tym meczu byli drużyną lepszą i to potwierdzili w 23 minucie, kiedy to ponownie Arek Korcewicz silnym strzałem pod poprzeczkę pokonał golkipera Lutni Dębiec. Gospodarze, którzy starali się budować akcje od tyłu do pewnego momentu robili to dosyć płynnie, jednak im bliżej było pola karnego, tym ta gra się nie kleiła. Brakowało dokładności i zdecydowania. Mimo, że sytuacji Lutnia Dębiec miała nie za wiele to zdołała zdobyć kontaktową bramkę. Błąd popełniła defensywa FC Kwiatowe, z którego skorzystał Krzysztof Połomka i ustalił wynik do przerwy.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Drużyną lepszą pod względem szybkościowym i taktycznym było FC Kwiatowe i tylko słodką tajemnicą pozostanie fakt, że zawodnicy tej drużyny nie zdobyli w drugiej części żadnej bramki. A sytuacji ku temu mieli sporo, jednak razili nieskutecznością. Lutnia Dębiec za to po zmianie stron zupełnie nie miała pomysłu na grę. O ile w obronie sobie w miarę radziła, to w ataku było bardzo słabo. Piłki grane były na aferę i bardziej gracze gospodarzy liczyli na jakiś błąd obrońców, niż na wykreowanie sobie jakieś sytuacji strzeleckiej. Nie mniej do końca potyczki było emocjonująco, bowiem FC Kwiatowe nie wykorzystywało swoich okazji, natomiast Lutnia Dębiec póki była szansa na wyrównanie to ambitnie walczyła o remis. Ostatecznie rezultat utrzymał się z przed przerwy. Tym samym FC Kwiatowe dzięki wygranej zamienili się miejscem w tabeli ze swoim rywalem i przewodzą w Grupie B.

Lutnia Dębiec 2022


Strzelcy:

  • Krzysztof Połomka 25'

Kary:

---

1

:

2

FC Kwiatowe


Strzelcy:

  • 5' Arkadiusz Kurcewicz
  • 23' Arkadiusz Kurcewicz

Kary:

---

Pojedynek ten był starciem dwóch ekip, dla których osiągane w tym sezonie wyniki są dużym rozczarowaniem przez co zajmowane przez nich miejsce w tabeli jest mocno poniżej ich możliwości. Jako pierwsi do ataku, tuż po pierwszym gwizdku sędziego ruszyli zawodnicy Witaminowych Ancymonów, którzy stosując wysoki pressing mocno przyparli swojego przeciwnika do ściany, który momentami miał duże problemy z przekroczeniem środkowej linii boiska. Na szczęście dla graczy AFC Smile przewaga ta nie została przełożona na zdobycz bramkową, dlatego też bezbramkowy wynik remisowy utrzymywał się do końca pierwszej części spotkania. Tuż po zmianie stron swoje drugie, lepsze oblicze zaczęli pokazywać gracze gospodarzy, którzy pobudzeni wspólną rozmową w przerwie zaczęli się groźnie odgryzać swojemu przeciwnikowi. Jedną z takich okazji w 30 minucie wykorzystał Paweł Waszak, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości zdołał przechytrzyć swojego przeciwnika i dzięki temu gospodarze prowadzili 1:0. Radość z prowadzenia trwała tylko 4 minuty, ponieważ swoją okazję na doprowadzenie do remisu z rzutu rożnego wykorzystał strzałem z głowy Mateusz Majchrzycki i wynik remisowy znów obowiązywał w tym spotkaniu. Rozochoceni tym trafieniem gracze gości 6 minut później dokonali szybkiego rabunku, ponieważ w odstępie trzech minut Bartek Siekiera skompletował swój hat-trik, który całkowicie rozbił psychicznie graczy drużyny gospodarzy, którzy już do końca tego spotkania nie byli wstanie odpowiedzieć swojemu rywalowi. Dlatego ostatecznie komplet punktów ląduje tym razem na koncie graczy Witaminowych Ancymonów.

AFC Smile


Strzelcy:

  • Paweł Waszak 30'

Kary:

---

1

:

4

Witaminowe Ancymony


Strzelcy:

  • 34' Mateusz Majchrzycki
  • 40' Bartek Siekiera
  • 41' Bartek Siekiera
  • 43' Bartek Siekiera

Kary:

---

 

                                                                                                                                                                             Pozdrawiam

                                                                                                                                                                       Marcin Chmielewski